Przeglądarki AI zmieniają układ sił. Google Chrome pod presją
Nowa era przeglądarek: sztuczna inteligencja wchodzi na scenę
Kiedy pamiętam początki mojej przygody z Internetem, wydawało mi się, że przeglądarka to po prostu narzędzie – takie okno do sieci, przez które można zobaczyć świat. Przez lata niewiele się w tym zakresie zmieniało. Użytkownicy wybierali Google Chrome, bo… cóż, po prostu działał. Jednak dziś obserwuję coś, co jeszcze niedawno wydawało się czymś niemal niemożliwym – technologia AI zaczyna poważnie wpływać na rywalizację na rynku przeglądarek internetowych.
Rynek, który od dekady był zdominowany przez kilku graczy, zaczyna mocno się przeobrażać. Te nowe impulsy nie tylko zmieniają sposób, w jaki surfujemy po sieci, ale wręcz przesuwają fundamenty tego, jak kontaktujemy się z informacją, jak ją przetwarzamy i udostępniamy.
Obserwuję już, jak podskórnie narasta presja na dawnych liderów, a przede wszystkim na Google Chrome, który przez lata rozdawał karty w tej rozgrywce. Dziś właśnie o tym chcę napisać: o trendach, które mogą wywrócić stolik w świecie przeglądarek, oraz o tym, dlaczego rola AI w tej branży to coś więcej niż chwilowa nowinka.
Krajobraz rynku przeglądarek: dominacja Google Chrome – czy to już przeszłość?
Jeszcze niedawno – a mówiąc „niedawno” mam na myśli koniec 2024 roku – udział w rynku wyglądał dość przewidywalnie. Google Chrome był na szczycie, trzymając w światowej skali aż 68,3% użytkowników. Kolejni gracze wyglądali raczej jak statyści:
- Safari: 16,3%
- Edge: 5%
- Firefox: 2,4%
Prawdę powiedziawszy, reszta przeglądarek nawet nie mogła śnić o tym, by mieć jakiekolwiek realne znaczenie – były jeśli nie „na doczepkę”, to na pewno na marginesie cyfrowego świata.
Na rynku amerykańskim proporcje były podobne. W marcu 2025 roku Chrome miał nieco mniej, bo 53%, ale nadal królowanie było niezagrożone. Safari – głównie z racji ogromnej popularności produktów Apple w USA – dochodziło do 32%. Pozostałe przeglądarki znowu pozostawały daleko w tyle, nawet nie przekraczając magicznej granicy 10%.
Przyznam szczerze, że mógłbym się założyć, iż Google Chrome będzie „trzymał się kurczowo” tego rynku jeszcze przez lata, żonglując nowościami i drobnymi usprawnieniami. Jednak ostatnie miesiące to prawdziwy zwrot akcji. Otoczenie stało się bardziej wymagające zarówno technologicznie, jak i prawnie. Narastają presje ze strony regulatorów, którzy coraz śmielej domagają się rozbijania monopoli, szczególnie tych spod szyldu Google. Barclays ostrzegał nawet, że gdyby doszło do wymuszonej sprzedaży Chrome ze struktur Alphabetu, wartość całej korporacji mogłaby spaść o 25%.
Tymczasem – jak to w życiu bywa – tam gdzie pojawia się luka lub presja, zaraz próbują wykorzystać ją nowi, sprytni zawodnicy.
Nowi gracze: AI wychodzi z cienia
Patrząc dziś na branżę przeglądarek internetowych, dostrzegam jasno dwie marki, które wywołują największe poruszenie: OpenAI oraz Perplexity.
Obydwie firmy, choć twarzą w twarz z gigantami Doliny Krzemowej, postawiły sobie bardzo śmiałe cele: stworzyć nowoczesne, oparte na sztucznej inteligencji przeglądarki, które w założeniu mają nie tylko rywalizować z Chrome czy Edge, ale wręcz zmienić dotychczasowy sposób korzystania z Internetu.
I muszę przyznać, sama idea brzmi kusząco. Biorąc pod uwagę moją codzienną pracę, nie raz miałem dosyć monotonnego klikania w dziesiątki kart i żmudnego wyszukiwania „tego jednego”, najważniejszego cytatu czy informacji. Może się wreszcie doczekam przełomu, który odciąży mi głowę od tej harówki?
Comet od Perplexity – przeglądarka, która chce być czymś więcej
W lipcu 2025 roku światło dzienne ujrzała przeglądarka Comet – dziecko firmy Perplexity, która coraz śmielej konkuruje o uwagę entuzjastów nowych technologii. W przeciwieństwie do typowych przeglądarek, Comet jest skonstruowany wokół sztucznej inteligencji. Można nawet powiedzieć, że to AI jest tu główną osią, wokół której wszystko się kręci.
W praktyce oznacza to takie funkcje jak:
- Agregacja i podsumowywanie informacji z sieci – od razu mam podane na tacy to, co najważniejsze, bez przedzierania się przez gąszcz stron i reklam.
- Asystent głosowy, z którym mogę rozmawiać niemal jak z prawdziwą osobą, zadając mu całkiem zawiłe pytania.
- Integracja z narzędziami pracy zbiorowej – np. ze Slackiem, czyli miejscem, w którym „żyje” większość firmowych zespołów.
Muszę dodać, że póki co przeglądarka dostępna jest wyłącznie dla subskrybentów wersji Max, czyli tych najbardziej zaawansowanych użytkowników Perplexity – reszta niestety musi uzbroić się w cierpliwość i poczekać na swoją kolej. Sam na razie tylko podglądam pierwsze recenzje w sieci.
Comet Assistant, czyli AI działający niemal jak cyfrowy concierge, potrafi:
- Zarządzać kartami z otwartymi stronami (ile razy zdarzyło Ci się utknąć w gąszczu dwudziestu otwartych okienek?).
- Streszczać e-maile czy wydarzenia z kalendarza. Tu znowu mam nadzieję, że w końcu przestanę gubić się w powiadomieniach.
- Nawigować po stronach w moim imieniu – czyli nie muszę klikać, przewijać, kombinować. AI zrobi to samo, a ja mogę zająć się bardziej kreatywnymi zadaniami.
Z mojej perspektywy to nie tylko przeglądarka – to już niemal osobisty asystent, cichy pomocnik, który pozwala mi zaoszczędzić mnóstwo czasu i nerwów. Nie wiem, jak Ty, ale ja lubię mieć wszystko uporządkowane. Komu by się to nie spodobało?
Twórcy Perplexity idą jeszcze dalej, mówiąc wręcz o stworzeniu „systemu operacyjnego Internetu”, który pozwoli na swobodną, wielozadaniową pracę bez konieczności ciągłego wracania się do Google. Taka opcja daje naprawdę szerokie pole do popisu – zarówno dla zwykłych użytkowników, jak i dla twórców czy biznesów.
Operator od OpenAI – czy nadchodzi kolejny przełom?
Nie trzeba było długo czekać – Perplexity wyłożyło karty na stół, więc OpenAI przyspieszyło prace nad własną przeglądarką, roboczo nazywaną Operator. Chociaż szczegóły są na razie owiane lekką tajemnicą, już dziś wiadomo, że ma to być rozwiązanie blisko powiązane z możliwościami dobrze znanego ChatGPT.
Według przecieków podstawową przewagą Operatora będzie ścisła integracja z zaawansowanym agentem AI – nie tylko do precyzyjnego wyszukiwania informacji, lecz także do automatyzowania codziennych zadań, przewidywania intencji użytkownika i wszechstronnej personalizacji.
Patrząc na tempo rozwoju OpenAI, nie zdziwiłoby mnie, gdyby w ciągu kilku miesięcy pojawiły się pierwsze funkcje, o których dotąd mogliśmy tylko marzyć – takie niby science-fiction, a tu proszę, potencjalnie na wyciągnięcie ręki.
Dlaczego ta zmiana właśnie teraz?
Często zastanawiam się, dlaczego rewolucja (no, troszkę przesadziłem: mocna zmiana) następuje właśnie teraz. Otóż – jak to zwykle bywa – historia lubi sobie trochę pożartować. Z jednej strony narasta frustracja związana z obecnością reklam, wszechobecnym śledzeniem oraz „zabetonowaniem” najnowszych technologii w ekosystemach największych korporacji. Z drugiej, coraz większa liczba osób (w tym ja i pewnie Ty też) oczekuje szybkości, wygody i… świętego spokoju.
AI jako filar nowej fali przeglądania Internetu sprawia, że korzystanie z sieci zaczyna przypominać współpracę z lojalnym, nieco zabawnym, ale bardzo skutecznym asystentem. Przecież czas to pieniądz – kto by nie wolał mieć najważniejszych informacji już przefiltrowanych, najlepiej w formie czytelnego podsumowania, a nie natrętnie podbijanych reklamą wyników wyszukiwania?
Zmieniło się także podejście do tzw. prywatności. Nagle okazuje się, że możesz mieć przeglądarkę, która nie „donosi” algorytmom reklamowym na każdy Twój krok, a równocześnie dba, byś był na bieżąco i nie pogubił się w cyfrowym szumie.
Jest w tym jakaś przewrotna sprawiedliwość – bo monopole wydają się wieczne tylko do czasu pojawienia się czegoś świeżego, tak jak ketchup i musztarda przy stole: niby klasyka, ale czasem ma się ochotę na coś zupełnie innego.
Co to oznacza dla Google Chrome?
Nie będę ukrywać – Google Chrome wciąż trzyma się mocno. Rankingi światowe wyglądają wciąż bardzo korzystnie dla giganta z Mountain View. Jednak coraz częściej można usłyszeć głosy, że „wszystko gra do czasu”, a „nie ma róży bez kolców”.
Wstrząsy na rynku mogą nadejść szybciej, niż się spodziewamy. Dlaczego?
- Organy antymonopolowe na całym świecie coraz mocniej cisną lidera rynku, domagając się uczciwej gry i realnej konkurencji.
- Użytkownicy stają się coraz bardziej wymagający – cenią sobie wygodę, szybkość i brak natrętnych reklam. Chcą mieć wybór, a nie być „przykuci” do jednego rozwiązania z braku alternatywy.
- Nowe przeglądarki AI dają coś więcej niż tylko wyszukiwanie – personalizują doświadczenie, automatyzują powtarzalne zadania, chronią prywatność.
Nie da się nie dostrzec narastającej presji na Google – z każdej możliwej strony. Paradoksalnie, sam jestem ciekaw, jak bardzo Google będzie w stanie odpowiedzieć na ten „wiatr zmian”. Czy pójdzie za ciosem i wprowadzi realną innowacyjność, czy jednak coraz gęściejszy las konkurencji sprawi, że dotychczasowy lider będzie musiał zweryfikować swoje podejście?
Gra o dane – najcenniejszy zasób Internetu
Na ten temat można by napisać osobny artykuł (może jeszcze kiedyś to zrobię!). Jednak pokuszę się tu o krótką refleksję: to nie reklamy same w sobie wywracają stołek pod Chrome, tylko dane o zachowaniach internautów.
Dotąd, każdy klik, każde słowo wpisane w wyszukiwarkę, każdy przeglądany sklep czy nawet chwila spędzona na danej stronie – wszystko to trafiało do szeroko pojętego „ekosystemu Google”, gdzie dane były wykorzystywane do personalizacji reklam, uczenia algorytmów i… nie ma się co oszukiwać, zarabiania pieniędzy.
Przeglądarki AI, które agregują i interpretują aktywność użytkownika na swoich własnych warunkach, mogą zacząć przejmować tę pulę. Nagle to nowi gracze będą decydować, jakie dane udostępnić, a które zostawić dla siebie. To duża zmiana – nie tylko technologiczna, ale przede wszystkim biznesowa. W końcu łakomy kąsek przyciąga do stołu kolejnych chętnych, a starym bywalcom zaczyna brakować miejsca.
Perspektywy i wyzwania – co czeka branżę przeglądarek w najbliższym czasie?
Z moich rozmów z osobami ze świata IT wynika jasno: jeszcze nie czas na ogłaszanie nagłego końca ery Chrome. Jednak poważne zmiany są już wyczuwalne.
Myślę, że czeka nas coś na kształt „wietrzenia magazynów”: giganci będą musieli upraszczać swoje produkty, stawiać na wygodę i bezpieczeństwo użytkownika, lepiej słuchać jego głosu. Firmy takie jak OpenAI czy Perplexity już nauczyły się, że to nie algorytm jest klientem, tylko człowiek – i tę prostą prawdę próbują przekuć w swoją przewagę.
Przeglądarki AI kontra stare przyzwyczajenia
Oczywiście, jak każda nowinka, również przeglądarki AI mogą napotkać opór. W końcu, wszyscy przywykliśmy do „swojego” rozwiązania. Zmenianie przyzwyczajeń wcale nie jest takie proste, jakby się wydawało. Przywiązanie do jednej marki, sentyment, lenistwo – kto nie zna tego ze swojego życia?
Z drugiej strony – wielu z nas, zmęczonych powtarzalnością i przeładowaniem informacji, coraz chętniej testuje nowe narzędzia, choćby z czystej ciekawości.
W moim przypadku testowałem już kilka alternatyw i muszę przyznać: to, co najbardziej przyciąga, to wygoda obsługi, automatyzacja powtarzalnych działań oraz większa kontrola nad przepływem własnych danych. Możliwość sterowania przeglądarką za pomocą głosu stała się czymś więcej niż tylko gadżetem – teraz to naprawdę przydatna funkcja.
Konsekwencje dla biznesu i marketingu – zmiany na horyzoncie
Z perspektywy osoby zawodowo zajmującej się marketingiem cyfrowym widzę tu potencjał, ale też niemało wyzwań:
- Tradycyjny model reklamy i sprzedaży online może wymagać przemyślenia. Jeśli przeglądarki AI skuteczniej filtrują reklamy, a nawet ignorują niektóre z nich, marketerzy będą potrzebować lepszych, bardziej innowacyjnych sposobów dotarcia do klienta.
- Automatyzacje biznesowe oparte na AI – tutaj możliwości są ogromne. Wyobrażam sobie narzędzia, które samodzielnie analizują ruch na stronie, reagują na pytania klientów, integrują się z systemami ERP czy CRM oraz optymalizują procesy sprzedażowe praktycznie w czasie rzeczywistym.
- Bezpieczeństwo i transparentność – w miarę jak AI zaczyna mieć „wiedzę” o naszych zachowaniach, nieocenione staje się budowanie zaufania. Przed nami nowa fala pytań o etykę, prywatność i przejrzystość wykorzystywania danych.
Nie ukrywam: jestem bardzo ciekawy, w jaką stronę pójdą kolejne regulacje, jak bardzo zaostrzą się wymagania dotyczące ochrony prywatności w czasach przeglądarek AI i kto ostatecznie wygra ten cyfrowy wyścig.
Przeglądarki AI jako codzienność? Z czym będziemy się mierzyć w praktyce
W praktyce wejście AI do standardowej przeglądarki to kwestia miesiąca, może dwóch, zanim pojawią się szersze wdrożenia. Co to zmienia w życiu zwykłego użytkownika – i czym mogą zaskoczyć nowych klientów takie narzędzia?
- Przeglądanie stron tematycznych czy portali branżowych – już nie musisz przedzierać się przez dziesiątki tekstów, żeby znaleźć najważniejsze fakty. AI poda treści w przystępnej formie podsumowania, wyciągnie esencję i – co ważne – nie pominie najświeższych wiadomości.
- Zarządzanie zadaniami zawodowymi – integracja z kalendarzami, mailami i narzędziami do komunikacji staje się standardem. Osobiście ucieszyłem się, że wreszcie nie muszę żonglować kilkoma oknami naraz – Comet Assistant zrobi to, co trzeba.
- Automatyczne generowanie odpowiedzi – dla osób często prowadzących korespondencję biznesową to prawdziwa ulga. Już nie trzeba ślęczeć godzinami nad jednym mailem czy propozycją – AI przygotuje draft, a ja mogę go tylko lekko przeredagować po swojemu.
- Zaawansowana personalizacja wyników wyszukiwania – to już nie tylko „podpowiedzi Google”, ale wyniki przekrojowe, kontekstowe i dopasowane do moich preferencji.
- Większa prywatność – kto nie miał dość śledzenia każdego ruchu w sieci przez niewidzialne algorytmy reklamowe? Wreszcie można choć trochę poczuć się bezpieczniej.
Wobec tego wchodzimy w etap, gdzie tradycyjna przeglądarka staje się powoli narzędziem przeszłości, a nowe rozwiązania coraz mocniej akcentują potrzebę wygody, bezpieczeństwa i personalizacji.
Czy stara gwardia wytrzyma to tempo? Możliwy scenariusz zmian na rynku
Czy mamy się spodziewać odejścia Chrome do lamusa? Chyba jednak nie tak szybko. Wielkie marki nie umierają z dnia na dzień, szczególnie gdy wciąż mają ogromną bazę lojalnych użytkowników i rozwiniętą sieć usług uzupełniających – od Gmaila, przez Dysk Google, aż po narzędzia biurowe.
Z drugiej strony pociąg o nazwie AI nabiera rozpędu, a pasażerów przybywa z każdym kolejnym miesiącem. Sam czasem śmieję się, że kto nie wskoczy do wagonu teraz, będzie musiał kiedyś dobiec za odjazdem.
Możliwe scenariusze, które obserwuję na bieżąco:
- Google odpowiada własnymi rozwiązaniami AI – raczej pewniak, pytanie tylko, w jakim tempie i na jaką skalę.
- Na rynku pojawia się kilku silnych graczy AI – być może część dotychczasowych przeglądarek będzie po prostu „przekładką” na rozwiązania bardziej niszowe, specjalistyczne lub regionalne.
- Konsumenci stawiają na wygodę i prywatność – to będzie główny motor kolejnych wyborów.
Nie mam tu złudzeń: kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Użytkownicy, którzy jako pierwsi przetestują skuteczne narzędzia AI, mogą wyprzedzić konkurencję – choćby na rynku pracy czy w prowadzeniu małej firmy.
Podsumowanie: nowe otwarcie, nowe możliwości – co warto zrobić już dziś?
Na koniec chciałbym podzielić się może nieco osobistą refleksją (mam nadzieję, że pozwolisz mi na to): jeszcze nigdy nie obserwowałem tak wyraźnej zmiany na rynku przeglądarek. AI – z całym swoim potencjałem i wadami – bardzo wyraźnie odmienia reguły gry. Użytkownicy wreszcie mogą poczuć, że mają wybór, a konkurencja na tym rynku staje się nie czysto teoretyczna, lecz namacalna.
Jeżeli interesują Cię nowinki technologiczne, lubisz wygodę i szukasz sposobów na ułatwienie zarówno pracy, jak i codziennego życia online – być może to najlepszy moment, by rozejrzeć się za alternatywą dla Chrome. Niezależnie od tego, czy zdecydujesz się testować Comet, Operator czy inne narzędzie – zyskujesz nowe możliwości.
Trzymając się polskiego powiedzenia: kto pierwszy, ten lepszy – więc warto być na czasie, testować, sprawdzać, dzielić się wrażeniami i nie bać się nowości.
Wszystko wskazuje na to, że najbliższe miesiące przyniosą na tym rynku prawdziwe emocje. Być może właśnie teraz jesteśmy świadkami chwili, gdy układ sił w świecie przeglądarek się zmienia. I – po cichu – mam nadzieję, że będzie to zmiana na lepsze dla nas wszystkich.
—
Jeśli chcesz podyskutować o nowych przeglądarkach AI, szczególnie w kontekście wykorzystania ich w marketingu, sprzedaży czy automatyzacjach na make.com i n8n, odezwij się – sam jestem ciekaw Twoich doświadczeń i obserwacji. W końcu – jak to u nas: co dwie głowy, to nie jedna!
Źródło: https://businessinsider.com.pl/technologie/nowe-technologie/google-chrome-zacznie-tracic-rynek-openai-i-perplexity-szykuja-swoje-przegladarki/nnqzy29

