Perplexity za 35 miliardów chce kupić Google Chrome
Nieoczekiwany ruch w świecie technologii – co się właściwie wydarzyło?
W świecie, gdzie każdy dzień przynosi nową porcję sensacji z branży technologicznej, niewiele rzeczy jest w stanie mnie naprawdę zaskoczyć. A jednak, kiedy kilka dni temu media doniosły o **zaskakującej propozycji przejęcia Google Chrome przez Perplexity AI**, trudno było przejść obok tego obojętnie. W moim otoczeniu to temat, który rozgrzał przeróżne spotkania – od biura po kawiarnie, wszędzie pojawiały się dyskusje: Jak to możliwe, że młoda firma AI rzuca na stół ponad 34 miliardy dolarów, by kupić globalną przeglądarkę?
Póki co nic nie jest pewne. Negocjacje, jeśli w ogóle wystartują na poważnie, będą ciągnąć się zapewne miesiącami, a do samego końca nikt nie udzieli nam jednoznacznej odpowiedzi. Przyznam, że śledząc takie wiadomości, czuję lekki dreszczyk – w końcu trudno o większą sensację niż zamiana właściciela tak wpływowego narzędzia, z którego korzystasz zapewne nawet Ty, właśnie teraz. Jakby nie patrzeć, nie od dziś wiadomo, że w świecie wielkich pieniędzy i technologii król jest tylko jeden – ten, kto umie zaskakiwać. Tym razem Perplexity zdecydowało się rzucić rękawicę samemu królowi.
Perplexity AI – kim są i dlaczego chcą kupić Chrome?
Perplexity AI, choć może jeszcze nie każdy o nich słyszał, jest jednym z najnowszych zawodników na ringu sztucznej inteligencji. Ich wyszukiwarka AI szturmem zdobywa rynek, podbijając serca – i portfele – inwestorów na całym świecie. Sam jestem ciekaw, skąd pomysł, żeby podjąć próbę wykupienia kultowej przeglądarki internetowej od giganta, który przez lata nie dawał nikomu większych szans w tej dziedzinie.
Perplexity działa jak typowy startup z Doliny Krzemowej: duże ambicje, błyskawiczny rozwój i gotowość do podejmowania ryzyka. Wycena rzędu 18 miliardów dolarów jeszcze do niedawna robiła wrażenie, choć – jak pokazuje życie – w tej branży wszystko szybko się zmienia. Obecnie ich właściciele przekonują, że są gotowi zmierzyć się z jednym z największych transferów w historii branży.
Dlaczego właśnie Chrome?
Chrome to nie tylko przeglądarka – to światowa ikona, na której codziennie polega ponad 3,45 miliarda użytkowników. Stanowi niejako „bramę” do internetu. Przez lata Google utrzymał jej pozycję lidera, nieco w swoim stylu, bardzo stanowczo. Przejęcie takiego produktu otwiera drzwi do wpływu na rynek globalny.
Oczywiście, widzę w tym również element prostoty: Google, będąc pod ostrzałem Departamentu Sprawiedliwości USA za utrzymywanie monopolu, coraz częściej musi tłumaczyć się przed sądami. Pojawienie się konkurenta, który przejąłby kawałek najważniejszego tortu – Chrome’a – może być dla rynku szansą na zmianę utrwalonego układu sił. Z drugiej strony, tak kolosalna transakcja sama w sobie budzi emocje i pytania o motywacje każdej ze stron.
Perplexity: oferta, która przejdzie do historii?
W ciągu ostatnich tygodni Perplexity oficjalnie zgłosiło Google swoją propozycję wykupu Chrome za 34,5 miliarda dolarów w gotówce. Trzeba przyznać, kwota robi wrażenie, zwłaszcza że w przypadku tej firmy mówimy o podmiocie o wielokrotnie niższej wycenie niż wartość gotówki oferowanej za przeglądarkę.
Co ciekawe, Perplexity deklaruje otwartość nie tylko na przejęcie przeglądarki, ale także na kontynuację jej rozwoju zgodnie z dotychczasową filozofią:
- Utrzymanie Chromium jako otwartego projektu – dzięki temu środowisko deweloperów i konkurenci na rynku będą mogli nadal rozwijać własne wersje przeglądarek na bazie Chrome’a.
- Dodatkowa inwestycja 3 miliardów dolarów w przyszłość projektu Chromium – to coś, co ma przekonać społeczność open source i użytkowników do pozytywnego nastawienia względem Perplexity.
- Brak zmiany domyślnej wyszukiwarki – deklaracja o pozostawieniu Google Search na swoim miejscu to wyraźny sygnał, że Perplexity nie zamierza wywracać wszystkiego do góry nogami. Przynajmniej na początku.
- Gotówka na stole – cała suma transakcji miała by być zapłacona w gotówce, co już samo w sobie nie jest codziennością w takich przypadkach.
Dla mnie osobiście, te zobowiązania sprawiają wrażenie, że gra jest znacznie bardziej długoterminowa niż typowa transakcja – firmy rzadko decydują się na tak szerokie i wyraźne deklaracje.
Google pod presją – jak wygląda ich sytuacja?
Nie ma co się oszukiwać: Google przez lata budowało pozycję, której wielu zazdrości. Jednak coraz mocniejsze naciski ze strony Departamentu Sprawiedliwości, który już oficjalnie uznał Alphabet (firmę-matkę Google) za podmiot łamiący prawo konkurencji, nie pozwalają spać spokojnie nawet największym.
Google oficjalnie nie zabrało głosu na temat propozycji Perplexity. To mnie nie dziwi – korporacje tej wielkości raczej nie rzucają słów na wiatr i lubią mieć wszystko pod kontrolą. Firma komentowała już jednak sam pomysł rozdzielenia Chrome’a i Searcha jako działanie „skrajne” oraz „niezbyt fortunne” – ani prawo, ani wolny rynek nie powinny, ich zdaniem, wymuszać tak stanowczych kroków. Niemniej jednak, para nie idzie w gwizdek – sprawa utrzymuje się na nagłówkach największych tytułów branżowych na świecie.
Mało kto wie, że krótko przed Perplexity, swoją chęć rozmów o przejęciu Chrome’a zgłaszało także OpenAI – czyli kolejny młody gigant AI. To tylko pokazuje, jak wielkie znaczenie ma dzisiaj kontrola nad czymś tak powszechnym jak przeglądarka.
Analiza rynku: ile naprawdę jest wart Google Chrome?
Zastanawiałem się nad tym ostatnio podczas spotkania ze znajomymi z branży. Czy te 34,5 miliarda dolarów to naprawdę atrakcyjna cena, czy może wręcz przeciwnie – Google nie sprzeda za żadne pieniądze?
Na rynku pojawiają się bardzo różne szacunki. CEO DuckDuckGo sugerował, że realna wartość Chrome’a sięga „ponad 50 miliardów dolarów” – i muszę przyznać, że te liczby nie są oderwane od rzeczywistości. Po pierwsze, ponad 3,45 miliarda użytkowników to skala, która pozwala budować ekosystem reklamowy i usługowy na niewyobrażalnej wręcz szerokości. Po drugie, Chrome już dawno przestał być tylko produktem – to narzędzie codziennej pracy, rozrywki, komunikacji i zakupów.
Wartość Chrome’a to także:
- Reputacja i zaufanie użytkowników – trudno przecenić status narzędzia, które dla milionów osób jest oknem na świat.
- Ścisła integracja z ekosystemem Google – Chrome działa „ramię w ramię” z Gmail, YouTube, Dokumentami Google czy Mapami.
- Fundament dla dodatkowych usług płatnych i darmowych – mowa choćby o płatnej synchronizacji kont, banerach reklamowych czy integracji z narzędziami AI.
- Ogromna baza danych i wiedzy o zwyczajach użytkowników – tutaj nie ma co ukrywać, te dane to skarb dla każdej firmy nastawionej na szeroko rozumiany rozwój w AI i marketingu cyfrowym.
W moim odczuciu, każda próba przejęcia nawet wycenionego fragmentu tak potężnej całości to perspektywa czysto strategiczna. Można być pewnym, że Google nie odda Chrome’a lekką ręką – szczególnie w obliczu narastających wyzwań ze strony AI oraz konkurencji.
Jakie są wyzwania i ryzyka tak spektakularnej transakcji?
Patrząc na całą sprawę okiem przedsiębiorcy, widzę zarówno szansę, jak i całą plejadę pułapek. Transakcja tej skali to z pewnością coś więcej niż zapis w Excelu i uścisk dłoni na wysokim szczeblu.
Kwestie prawne i regulacyjne
Przede wszystkim – Departament Sprawiedliwości domaga się od Google rozbicia monopolu. W branży mówi się, że cała sprawa może pociągnąć za sobą dziesiątki spraw sądowych, odwołań i ciągnących się latami postępowań. W efekcie, każdy, kto chciałby przejąć Chrome’a, musi się liczyć z podobnymi turbulencjami.
Do tego dochodzą regulacje dotyczące prywatności i bezpieczeństwa danych (jak RODO w Europie), które zobowiązują nowego właściciela do trzymania się bardzo restrykcyjnych standardów. Przypomnij sobie, jak wiele razy w historii duże przejęcia zderzały się z murami biurokracji.
Czy Perplexity ma realne środki?
Nie da się ukryć, że wycena Perplexity na poziomie 18 miliardów dolarów to kropla w morzu wobec deklarowanych 34,5 miliarda za samą przeglądarkę. Firma przekonuje, że jej zaplecze finansowe to w dużej mierze wsparcie inwestorów oraz planowana emisja kolejnych akcji. I choć takie działania są na rynku startupów normą, trudno nie zauważyć pewnego „skoku na głęboką wodę”.
Oczywiście mogę sobie wyobrazić dużych graczy venture capital, którzy zechcą postawić wszystko na jedną kartę. Niemniej jednak, nawet największe fundusze z reguły nie inwestują aż tak hojnie w pojedynczy projekt – szczególnie, jeśli sprawa dotyczy przeglądarki, a nie całego ekosystemu technologicznego.
Techniczne i operacyjne aspekty przejęcia
Przekształcenie przeglądarki Chrome w produkt pod nowym szyldem wymaga nie tylko zmiany właściciela domeny czy kilku zapisów w kodzie. To mnóstwo pracy inżynierów, administratorów, specjalistów od bezpieczeństwa – a także cała armia ludzi odpowiadających za kontakt z użytkownikami, marketing i wsparcie techniczne. Ktokolwiek przejdzie przez ten labirynt, z całą pewnością nie wyjdzie z niego taki sam.
Dodaj do tego konieczność **utrzymania kompatybilności** z ekosystemem Google, który przecież codziennie aktualizuje swoje narzędzia, a zobaczysz, jak łatwo można potknąć się o zwykłe niedociągnięcia lub błędy komunikacyjne.
Polska perspektywa – co to oznacza dla użytkowników?
Patrząc przez pryzmat naszych, polskich realiów, transakcja na takim poziomie zawsze budzi obawy, ale i nieudawaną ciekawość. W końcu w wielu organizacjach (od korporacji po małe rodzinne firmy) Chrome to podstawa codziennej pracy. Sam wiem, jak często moi klienci pytają, czy jakieś zmiany w popularnych aplikacjach wpłyną na ich biznes.
Jak pokazuje życie, „polska dusza” nie lubi drastycznych zmian – cenimy stabilność, przewidywalność, a przy tym umiemy być sceptyczni wobec nowości. Ewentualna zamiana właściciela Chrome’a z pewnością wywołałaby w Polsce niemałe poruszenie, szczególnie w branży IT, marketingu, edukacji czy branży e-commerce.
Równowaga między prywatnością a dominacją rynku
Nie od dzisiaj wiadomo, że jednym z ważnych argumentów użytkowników przeciw Google jest chęć ochrony danych osobowych – niewielu z nas lubi być śledzonym przez algorytmy przy każdej okazji. Perplexity, przynajmniej na poziomie deklaracji, chce utrzymać otwartość projektu i przekonywać, że ich cele są zbieżne z interesami użytkowników, a nie tylko inwestorów.
Moim zdaniem, istotne jest nie tyle to, kto przejmie stery nad Chrome’m, ale czy nowy właściciel rzeczywiście stanie na wysokości zadania i utrzyma standardy bezpieczeństwa oraz transparentności.
Automatyzacja biznesu i wsparcie sprzedaży a przejęcie Chrome’a
Z punktu widzenia świata automatyzacji biznesowej, każda zmiana w ekosystemie Google wpływa na narzędzia pokroju make.com czy n8n. Dochodzi do tego kwestia integracji usług, możliwości użycia API i wprowadzania nowych rozwiązań opartych na AI.
Jeżeli Perplexity trzymałoby się zapowiedzi zachowania silnika open source (Chromium), polskie firmy korzystające np. ze zautomatyzowanych systemów marketingowych czy wsparcia sprzedaży mogłyby nadal liczyć na kompatybilność narzędzi.
Z drugiej strony, każde, nawet najmniejsze potknięcie przy wdrażaniu nowych standardów mogłoby kosztować polskie firmy setki tysięcy złotych – choćby przez dzień utraconych zamówień. Tu nie ma drogi na skróty ani miejsca na fuszerkę.
Perplexity kontra giganci rynku – kto wygra batalię?
Chciałbym wierzyć, że na globalnym rynku jest jeszcze przestrzeń na prawdziwe przełomy i spektakularne sukcesy „nowych graczy”. Oczywiście praktyka pokazuje, że rewolucje w obrębie własnościowych struktur narzędzi pokroju Chrome’a to raczej procesy żmudne, obarczone ryzykiem, a nie bajkowa historia rodem z Doliny Krzemowej.
Niemniej jednak, pamiętam wiele przypadków, kiedy „niewidzialna ręka rynku” potrafiła zaskoczyć wszystkich. Czy Perplexity rozbije bank i wejdzie do pierwszej ligi na świecie? Zobaczymy – na dziś mogę jedynie kibicować i podglądać ruchy na szachownicy. W końcu żadne emocje nie trzymają tak w napięciu jak te, które dotykają bezpośrednio narzędzi codziennie używanych przez miliony.
Jak firmy mogą przygotować się na możliwe zmiany?
W mojej praktyce marketingowej i konsultingowej niejednokrotnie spotykałem się z sytuacjami, kiedy zmiana właściciela lub modelu działania narzędzia wywoływała istny chaos wśród polskich przedsiębiorców. Jestem przekonany, że najważniejsze jest tu przygotowanie planu B – czyli dywersyfikacja narzędzi i elastyczność.
- Dobrze jest mieć dodatkową przeglądarkę skonfigurowaną zgodnie z polityką bezpieczeństwa firmy.
- Zawsze warto regularnie aktualizować dokumentację procesów automatyzacji i integracji, aby nie być zaskoczonym nagłą zmianą API lub polityki prywatności.
- Wskazane jest testowanie rozwiązań alternatywnych i budowanie zespołu gotowego na dynamiczne wdrożenia nowości – kto pierwszy, ten lepszy.
Jeśli przykry los zmusi polskie firmy do szybkiej migracji na inne platformy, tylko ci, którzy dziś ćwiczą pewne, nawet z pozoru banalne, scenariusze, poradzą sobie bez zbędnej nerwowości.
Co dalej? Scenariusze zmian na rynku i możliwe konsekwencje
Po takim newsie trudno się dziwić, że środowisko technologiczne pełne jest spekulacji i prognoz. Przerobiłem już w głowie dziesiątki scenariuszy i muszę przyznać, że każdy kolejny wydaje się równie prawdopodobny co poprzedni. No bo kto by pomyślał jeszcze kilka lat temu, że Chrome może naprawdę zmienić właściciela?
1. Google nie sprzedaje, wszystko pozostaje po staremu
Taki scenariusz wydaje się najprawdopodobniejszy z czysto biznesowych powodów. Chrome to nie tylko źródło zysków, ale i kluczowy punkt spójności ekosystemu Google, wokół którego gromadzi się cały ruch i zasięg reklamowy. Google może próbować przeciągać sprawę, dokonywać kolejnych odwołań, lobbowania i mediacji z rządem USA.
2. Google zostaje zmuszone do sprzedaży, Perplexity przejmuje Chrome
Jeśli DOJ postawi na swoim, a Google zostanie zmuszone do rozbicia części swojej struktury, przejęcie Chrome’a przez Perplexity otworzy zupełnie nowy rozdział w historii internetu. W takim wariancie mam szczerą nadzieję, że Perplexity utrzyma dotychczasowy poziom usług i nie zmieni podejścia do open source oraz domyślnych ustawień przeglądarki.
Tego typu zmiana może zachęcić innych nowych graczy do jeszcze odważniejszych inwestycji w tej branży. Jak wiadomo, im większa konkurencja, tym lepiej dla użytkowników końcowych – o ile nie ucierpi na tym bezpieczeństwo czy komfort korzystania z sieci.
3. Pojawia się trzeci gracz – fuzje i przejęcia na horyzoncie
Rynek nie znosi próżni – a duże transakcje niemal zawsze przyciągają „rekiny”. Już teraz mówi się o zainteresowaniu OpenAI. Jeśli Google postanowi sprzedać, walka o Chrome’a może przekształcić się w klasyczną licytację, którą wygra nie tylko ten, kto da więcej, ale też najlepiej przekona inwestorów oraz społeczność deweloperów.
Warto pamiętać, że własność przeglądarki to nie tylko kwestia biznesowa – ale również ogromna odpowiedzialność społeczna oraz polityczna.
4. Alternatywne przeglądarki rosną w siłę
Każdy niepokój dotyczący przyszłości Chrome’a to realna szansa dla jego konkurentów – od Mozilli, przez Brave, po przeglądarki tworzone przez mniejsze firmy technologiczne czy nawet krajowych graczy. W mojej opinii, każda sytuacja, w której energia rynku rozchodzi się na więcej podmiotów, jest korzystna – zarówno dla konsumenta, jak i innowacji.
Jak wykorzystać zamieszanie w strategii marketingowej?
W Marketing-Ekspercki często doradzam klientom, aby nie bać się otwartych dyskusji o zmianach w świecie technologii. Wbrew pozorom, nawet temat tak daleki jak globalna transakcja wokół Chrome’a może okazać się wdzięczną okazją do budowy wartościowych treści i narracji wokół własnej marki.
- Analizuj i komentuj – jeśli prowadzisz blog firmowy, sekcję aktualności czy webinary, omawiaj bieżące zmiany, podając przy tym praktyczne wskazówki dla swoich odbiorców.
- Wyprzedzaj pytania klientów – twoi kontrahenci z pewnością będą pytać, czy ich narzędzia marketingowe lub systemy automatyzacji są odporne na potencjalne zmiany. Przygotuj Q&A i scenariusze działania na wypadek rewolucji na rynku przeglądarek.
- Buduj elastyczność – każda zawirowanie rynkowe to świetny moment, by pokazać, że twoja firma jest gotowa na różne scenariusze i dba o bezpieczeństwo danych swoich klientów.
Nawet jeśli cała ta historia okaże się kolejnym „straszakiem”, taki trening reagowania na nieoczekiwane zdarzenia na globalnym rynku po prostu się opłaca.
Podsumowanie moich refleksji – czy to faktycznie możliwe?
Jako osoba działająca na styku technologii, automatyzacji i nowoczesnego marketingu, widzę w tej sprawie coś więcej niż tylko kolejną newsową „bombę”. Obserwujemy walkę o kształt internetu przyszłości: z jednej strony korporacje, które przez lata rosły w siłę, z drugiej – ambitni gracze wnoszący nowe pomysły i żądzę walki o swoje miejsce pod słońcem.
Perplexity pokazuje, że warto podejmować nawet najbardziej szalone wyzwania i rzucać rękawicę gigantowi, o czym mogłem się przekonać już nieraz w mojej karierze. Czy Google ugnie się pod presją? Trudno powiedzieć. Czy branża na tym wygra? Oby – ale, jak to bywa, „nie ma róży bez kolców”.
Na razie pozostaje nam obserwować rozgrywki zza kulis i zachować zdrowy sceptycyzm. Jedno jest jednak pewne – niezależnie od finału tej historii, świat wielkiej technologii znowu pokazał, że potrafi rozgrzać wyobraźnię tak mocno, jak parna polska noc w środku lata. A dopóki piłka jest w grze, każdy dzień może przynieść sytuację, w której także twoja firma będzie musiała wyjść na swoje. I tego warto się nauczyć od najlepszych.
Chcesz być na bieżąco z najważniejszymi zmianami świata IT i marketingu? Zajrzyj na nasz blog – tutaj nuda nie zagląda!
Źródło: https://www.benchmark.pl/aktualnosci/google-chrome-perplexity.html