Wait! Let’s Make Your Next Project a Success

Before you go, let’s talk about how we can elevate your brand, boost your online presence, and deliver real results.

To pole jest wymagane.

Perplexity Comet – przeglądarka śledząca Twoją aktywność online

Perplexity Comet – przeglądarka śledząca Twoją aktywność online

Wstęp: Gdzie kończy się wygoda, a zaczyna kontrola?

Kiedy słyszę o kolejnej przeglądarce, często z początku unoszę brwi z niedowierzaniem. No bo co można jeszcze wymyślić po tylu latach dominacji kilku graczy? Jednak moje podejście zdecydowanie łagodnieje, gdy na horyzoncie pojawia się coś nowego, co wywołuje burzę w świecie technologii. Tak się składa, że Perplexity Comet to taki właśnie przypadek – przeglądarka, która stoi w rozkroku pomiędzy zachwytem technologicznym a niepokojem o własną prywatność.

Kilkadziesiąt miesięcy temu, robiłem porządki na swojej liście zakładek. Przeglądanie setek stron, porównywanie cen czy łatanie skrzynki mailowej po urlopie – historia zna takie przypadki i niejeden z nas wtedy po cichu marzył, żeby ktoś po prostu zrobił to za nas. No i „ktoś” zrobił. Chociaż… to nie człowiek, tylko AI, pracująca w przeglądarce stworzonej przez Perplexity. Ale po kolei.

Czym właściwie jest Perplexity Comet?

Comet to nowy rozdział w historii surfowania po sieci – przeglądarka internetowa napędzana agentowym asystentem AI, zaprojektowana przez Perplexity AI, który już wcześniej zamieszał na rynku swoim własnym silnikiem wyszukiwania. Startup, mający wsparcie od tak znanych podmiotów jak Nvidia, kroczy dziś ścieżką Google, nie kryjąc swoich ambicji.

Comet pojawił się w gronie wybranych użytkowników w połowie 2025 roku, oczywiście nie za darmo. Już samo to rzuca światło na kierunek, w którym aktualnie podąża branża – automatyzacja i wszechstronna integracja AI, ale z jednoczesnym „podglądaniem” praktycznie wszystkiego, co robisz w sieci.

AI asystent w służbie wygody

Przerabiam na własnej skórze, jak bardzo przydatna może być funkcja Comet Assistant. W skrócie: asystent AI wewnątrz przeglądarki działa jak sekretarka na sterydach (oczywiście tych cyfrowych). Mailem trzeba odpisać? Proszę bardzo, AI streszcza go, podpowiada odpowiedź i nawet wysyła wiadomość, jeśli dasz zielone światło. Trzeba szybko ogarnąć plan wyjazdu albo porównać sklepy z elektroniką? W pełni zautomatyzowane polecenia i gotowy raport ląduje przed twoim nosem.

Nie będę ściemniać – takie rozwiązanie, szczególnie gdy pracuję na kilka etatów albo wracam późnym wieczorem do rozgrzebanych spraw, realnie pozwala mi zaoszczędzić trochę cennych minut. No i nerwów też.

Główne funkcje przeglądarki Comet

  • Comet Assistant – AI, która zbiera kontekst z historii wyszukiwania, analizuje wiadomości e-mail, zarządza zadaniami i odpowiada jak prawdziwy człowiek.
  • Polecenia agentowe – użytkownik formułuje zadania, a AI wykonuje je kompleksowo – od napisania i wysłania maila po przygotowanie zestawienia zakupów wraz z porównaniem cen i terminów dostawy.
  • Automatyzacja codziennych czynności – AI planuje wyjazdy, zarządza kalendarzem, proponuje rozwiązania na podstawie analizy aktywności użytkownika.
  • Integracja z Windows i macOS – obecnie Comet obsługuje tylko te systemy, ale rozwój wersji mobilnej jest kwestią czasu.

Zawsze ceniłem rozwiązania, które ułatwiają życie osobom „na pełnych obrotach”. Gdy do mojego dnia pracy dołączają dziesiątki niekończących się spraw, każdy automatyczny skrót liczy się bardziej niż obietnica kolejnego odchudzania przez internet.

Model biznesowy, dostępność i pewien niezbędny kompromis

Ważne, by na tym etapie postawić sprawę jasno. Dostęp do Comet jest obecnie dość ekskluzywny – kosztuje 200 dolarów miesięcznie (czyli mniej więcej 720-725 zł). Oczywiście przewidziane są zaproszenia z listy oczekujących, a z czasem całość ma stać się szerzej dostępna. Trzeba się jednak liczyć z tym, że po „otwarciu bramek” Comet zamieni się w kolejną machinę reklamową, która żywi się naszymi danymi.

CEO Perplexity – Aravind Srinivas – nie owija w bawełnę: przeglądarka będzie śledziła ruch użytkowników, by oferować „hiperprecyzyjne” reklamy. Przecież dokładnie taki model ugruntował dominującą pozycję Google przez ostatnie dekady. Szczerze? Taka otwartość szokuje, ale równocześnie daje do myślenia – czym jesteśmy gotowi „zapłacić” za wygodę?

Chwila refleksji nad prywatnością

Nie zamierzam nikomu narzucać własnej filozofii, ale muszę przyznać: coś mnie uwiera, gdy każda moja aktywność w internecie staje się częścią ogromnego spisu do profilowania i targetowania reklam. Z jednej strony mam realną oszczędność czasu i święty spokój, z drugiej – świadomość, że każdy klik, każde pytanie do AI, staje się fragmentem mojego cyfrowego „ja”, które potem ktoś sprzedaje jak szklanki na promocji.

Czy gra jest warta świeczki? To już musisz sam rozważyć – ja sam codziennie tasuję ten temat w głowie. Bo z jednej strony, czy przypadkiem już od lat nie dzielimy się zbyt wieloma informacjami z cyfrowym światem? Z drugiej – każda nowa warstwa automatyzacji to kolejna warstwa ingerencji w prywatność.

Technologiczne fundamenty Comet – jak to działa pod maską?

Perplexity Comet zbudowano na bazie Chromium, zatem sam „szkielet” narzędzia mocno przypomina to, co znamy z Google Chrome. I choć brzmi to może banalnie, to jednak wdrożenie własnego silnika wyszukiwania, pełna integracja z modelem agentowym oraz rozbudowane API do łączenia ze światem zewnętrznym otwierają nowe możliwości dla każdego, kto chciałby zobaczyć, co biega po sieci szybciej, niż my sami.

Perplexity korzysta z potężnych zapleczy finansowych: zaufały mu nie byle jakie postacie. Jeff Bezos czy Nvidia dokładali tu swoje „trzy grosze”. Oczywiście, czuć tu wpływy osób, które wcześniej pracowały w Google Brain czy DeepMind.

Chwilami odnoszę wrażenie, że twórcy wyjęli odwieczną bolączkę internauty – wieczne porównywanie wyników, wybieranie najtrafniejszych informacji, zarządzanie czasem – i oddali w ręce AI. W końcu nie po to masz nowoczesną przeglądarkę, by jej używać wyłącznie do czytania listy spraw w poniedziałkowy poranek.

Jak wygląda współpraca użytkownika z AI w Comet?

Na co dzień praca z Comet przypomina rozmowę z bardzo ogarniętym asystentem, który:

  • zawsze wie, czego szukasz
  • rozpoznaje kontekst poleceń
  • potrafi przejąć część obowiązków (np. obsłużyć maila, zaplanować spotkanie, znaleźć najlepszą ofertę urządzenia, które ci się właśnie popsuło)
  • wyciąga wnioski na podstawie twoich poprzednich działań

Dla mnie brzmi to niemal jak marzenie. Ale, jak mawiają, „nie ma róży bez kolców” i o tych kolcach jeszcze powiem kilka słów.

Szanse dla rynku – czy Comet rzeczywiście coś zmieni?

W branży nastroje są wyjątkowo gorące. Kiedy czegoś realnie brakuje na rynku, a potem ktoś wprowadza „inteligentniejszą” przeglądarkę, wszyscy zaczynają drążyć temat bezpieczeństwa, efektywności i przyszłych trendów.

Pierwsi testerzy twierdzą, że obsługa narzędzia potrafi zadziwić nawet doświadczonych pracowników technologicznych gigantów. Funkcje automatycznego streszczania maili, porównywania ofert czy generowania wycieczek po mapie Google cieszą się uznaniem osób, które wykonują masę powtarzalnej pracy.

Jednak opinie są podzielone: oferowana wygoda to w końcu awers tej samej monety, na której rewersie widnieje komercyjna monetyzacja każdego kliknięcia i wyboru użytkownika.

Komu przeglądarka Comet może się rzeczywiście przydać?

W tej kwestii lubię kierować się praktycznym podejściem – bo czy komuś, kto włącza przeglądarkę tylko, żeby sprawdzić pogodę albo cennik miejskich biletów, rzeczywiście potrzeba agentowego asystenta? Moim zdaniem, rozwiązanie to przyciągnie przede wszystkim:

  • przedsiębiorców prowadzących kilka projektów jednocześnie
  • freelancerów, którzy codziennie muszą panować nad chaosem maili i zadań
  • pracowników działów handlowych i obsługi klienta, gdzie przepływ informacji bywa kluczowy
  • osoby regularnie korzystające z automatyzacji biznesowych (np. przez make.com czy n8n)

Sama przeglądarka stawia wysoko poprzeczkę tym, którzy cenią swój czas, lecz jednocześnie zmusza do godzenia się na całkiem dosłowną utratę części prywatności.

Ryzyko związane z monitorowaniem aktywności online

Moim skromnym zdaniem, największy znak zapytania dotyczy tu tego, czy naprawdę chcemy powierzyć swoje codzienne wybory, korespondencję i listę ulubionych stron narzędziu, które deklaruje „śledzenie dla dobra twojej wygody”. Wiem, że podobną linią idą dziś praktycznie wszyscy najwięksi gracze, a my – czy chcemy, czy nie – coraz bardziej ufamy automatyzacji.

Jednak przychodzą jednak takie wieczory, kiedy czytam regulamin usługi i zaczynam się zastanawiać, kto – poza AI – naprawdę korzysta na dostępie do mojej aktywności. No bo reklamy „szyte na miarę” to jedno. Ale wyciekanie danych albo ich sprzedaż podmiotom trzecim to już zupełnie inna para kaloszy.

Podejście transparentne czy iluzoryczne?

Muszę przyznać, że Perplexity jawnie deklaruje swe intencje – w tym przypadku nie ma mydlenia oczu. Monetyzacja przez reklamy, śledzenie krok po kroku, szczegółowa analiza każdego działania: to oficjalna linia firmy. Możesz więc wyjść na swoje, korzystając z komfortu, o ile pogodzenie się z utratą anonimowości nie jest dla ciebie zbyt gorzką pigułką.

Dziś świat idzie w kierunku personalizacji absolutnej. Z jednej strony – to wygoda bez cienia wątpliwości. Z drugiej – ryzyko, że choćbyś nie wiem, jak się starał, i tak zostawiasz za sobą coraz dłuższy cyfrowy ślad.

Przyszłość rynku: walka Perplexity i konkurencji

Warto śledzić, jak Comet rozpycha się łokciami, bo – co można było przewidzieć – równolegle inne firmy pracują nad podobnymi rozwiązaniami. OpenAI już zapowiada własne projekty integrujące AI w przeglądarkach, a giganci pokroju Google od lat testują personalizację na potęgę. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce dobrych rozwiązań będzie do wyboru, do koloru.

Przyznam jak na spowiedzi: z niecierpliwością czekam na odpowiedź rynku. Może wtedy przeżyjemy rzeczywistą rewolucję w podejściu do pracy z informacją, a może… tylko kolejny krok do świata, w którym dosłownie każda aktywność online zamienia się w fundament pod jeszcze celniejszą reklamę.

Automatyzacje AI – czy już czas na masowe wdrożenie?

Moje doświadczenie pokazuje, że narzędzia typu make.com, n8n czy różne systemy workflow już dzisiaj zmieniają sposób funkcjonowania działów marketingu i sprzedaży. Jeśli do tej mieszanki dodamy Comet, to możemy mieć za moment do czynienia z zupełnie nową jakością pracy i rozrywki w internecie.

Tyle tylko, że – by nie wyjść przed szereg – musimy nauczyć się wybierać narzędzia z głową. Tak jak nie każdy samochód miejski nadaje się do rajdu, tak nie każda przeglądarka „pełna AI” będzie pasować do naszych codziennych potrzeb.

Plusy i minusy Comet – mała analiza praktyczna

Na koniec chciałbym przeprowadzić mały bilans, bo wiem, że wielu z was podejmie decyzję racjonalnie – przykładając wagę zarówno do wygody, jak i bezpieczeństwa.

Mocne strony Comet według moich obserwacji:

  • znaczna oszczędność czasu przy powtarzalnych zadaniach
  • możliwość zlecania agentowi AI poleceń kompleksowych oraz wieloetapowych
  • głęboka personalizacja propozycji, wyników wyszukiwania i zarządzania informacjami
  • proste łączenie ze znanymi platformami oraz automatyzacjami przy wsparciu API

Wady i potencjalne zagrożenia:

  • śledzenie każdego działania użytkownika (łączące się ze sprzedażą danych reklamodawcom i partnerom)
  • wysoki próg wejścia finansowego dla początkowych użytkowników
  • ograniczona dostępność urządzeń (tylko Windows i macOS na starcie)
  • generowanie coraz większego cyfrowego śladu, co może budzić uzasadnione ryzyka dla prywatności i bezpieczeństwa

Mam wrażenie, że bilans jest – jak to zwykle bywa – bardzo osobisty. To trochę tak jak z wyborem między tradycyjnym rowerem a rowerem elektrycznym: z jednej strony szybciej i łatwiej, z drugiej – tracisz część kontroli.

Rzut oka na przyszłość – moje przemyślenia

Nie mam złudzeń, że Comet ustawia nowy tor, którym podąży rynek narzędzi internetowych. AI pojawia się tu już nie tylko jako pomocnik, ale pełnoprawny współpracownik – chwilami wręcz decydujący o tym, co przeczytasz, czym się zainteresujesz, na jakie spotkania pójdziesz czy co zostanie ci podsunięte do zakupienia.

Jednocześnie dokładnie wiem, jak trudno pogodzić się z myślą, że w zamian za te ułatwienia każdy krok staje się częścią gigantycznej bazy danych, której właścicielem – prędzej czy później – jest ktoś zupełnie obcy.

Nie ukrywam – czasem chodzi mi po głowie porównanie, że korzystając z Comet, zostajemy uczestnikami wielkiego cyfrowego eksperymentu, w którym stawką jest nie tyle nasza wygoda, ile autonomia i poczucie kontroli nad własnym internetowym życiem.

Pytania praktyczne: na co zwrócić uwagę decydując się na Comet?

Gdybym miał doradzić komuś, kto rozważa wejście w świat automatycznych przeglądarek z AI, napisałbym:

  • Dobrze poznaj licencję i politykę prywatności. Zobacz, jak traktowane są twoje dane i czy możesz je samodzielnie usunąć.
  • Rozważ, czy naprawdę potrzebujesz automatyzacji na obecnym poziomie. Może twoja praca nie wymaga aż tak głębokiej ingerencji AI?
  • Sprawdź, czy integracja z obecnymi narzędziami (jak Twoje systemy sprzedażowe czy automatyzacje make.com) działa bez zgrzytów.
  • Nie bój się testować, ale rób to z głową. Często warto wprowadzać zmiany stopniowo niż wrzucać wszystko na głęboką wodę.

Z własnego doświadczenia wiem, że największe korzyści AI dają tym, którzy potrafią je mądrze „oswoić”. Inaczej można się nieźle przejechać – zwłaszcza jeśli ktoś myśli, że da się żyć bez żadnego kompromisu między wygodą a kontrolą nad własnymi danymi.

Czy Comet przebije Google? Słów kilka na zakończenie

Nie zamierzam wróżyć z fusów ani roztaczać wizji „pięknego, nowego świata”. Fakty są takie, że Perplexity Comet to przeglądarka, która wykonuje duży krok naprzód. Łączy automatyzację z codzienną praktycznością i otwarcie przyznaje się do tego, jak działa biznes współczesnego internetu.

Czy przyćmi Google? Powiem tak – na razie ma szansę zrobić niezłe zamieszanie. Jednak ostateczna odpowiedź zależy od tego, jak użytkownicy zareagują na otwartą deklarację śledzenia i monetyzacji aktywności internetowej.

Patrząc na to, jak bardzo narzędzia oparte o AI zmieniają pracę marketerów, sprzedawców czy właścicieli biznesów – chylę głowę przed tym, co Perplexity już osiągnęło. Niemniej jednak, zawsze z tyłu głowy będzie mi świtać tradycyjne polskie „ufam, ale sprawdzam”.

Czy Comet zostanie nowym Google? Nie wiem. Ale na pewno sprawi, że granica między wygodą a inwigilacją zniknie szybciej, niż się spodziewaliśmy. Ty zdecydujesz, po której stronie tej linii chcesz się znajdować.


Źródła: mamstartup.pl, oficjalne materiały Perplexity, wywiady branżowe.

Źródło: https://mamstartup.pl/perplexity-idzie-sladami-google-nowa-przegladarka-ma-sledzic-wszystko-co-robisz-online/

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry