Perplexity AI kusi Google Chrome ofertą za 34 miliardy dolarów
Wprowadzenie – branża w szoku, giełda w ogniu pytań
Tematyka sztucznej inteligencji regularnie gości na nagłówkach mediów technologicznych, ale to, co wydarzyło się w połowie sierpnia 2025 roku, przeszło chyba wszelkie wyobrażenia nawet najbardziej doświadczonych analityków. Otóż firma Perplexity AI, zdobywająca świat technologię w tempie godnym legendarnych „startupowych jednorożców”, wystosowała do Google ofertę wykupu przeglądarki Chrome opiewającą na 34,5 miliarda dolarów. Nie dość, że suma ta przyprawia o prawdziwy zawrót głowy, to jeszcze cała sytuacja przypomina barwne rozdziały powieści – i to nie byle jakiej.
To wydarzenie natychmiast wywołało lawinę reakcji zarówno po stronie giełdowych graczy, jak i w branży IT. Sam, czytając pierwsze przecieki medialne, miałem ochotę dwa razy sprawdzić datę w kalendarzu – bo podobne newsy pojawiają się zwykle dopiero pod koniec kwietnia, kiedy wszystkim znany jest bowiem prima aprilis.
Kontekst batalii: Google, monopol i wyrok federalny
Pozornie mogłoby się wydawać, że oferta przejęcia Chrome’a spadła na Google niczym grom z jasnego nieba. Jednakże, jak sięgnę pamięcią do doniesień prasowych z ostatnich lat, sprawa „podskórnie wrzała” już od dłuższego czasu. Gdyby nawet pokusić się o porównanie do sportowej rozgrywki, zapał i zaangażowanie obu stron byłoby bliskie najważniejszym finałom.
Przepisy antymonopolowe w USA – proces Google
W 2024 roku sąd federalny, pod przewodnictwem sędziego Amita Mehty, uznał firmę Google za winną naruszenia przepisów antymonopolowych. To nie była decyzja podjęta lekkomyślnie czy pod wpływem nastrojów politycznych – proces trwał latami, a prokuratorzy z Departamentu Sprawiedliwości żądali, by Alphabet (czyli spółka-matka Google) podjął drastyczne kroki zaradcze.
Sprawa nabrała rozpędu, gdy na stole pojawiła się konkretna propozycja – sprzedaż przeglądarki Chrome oraz projektu open source Chromium, na którym bazuje spora część światowych aplikacji internetowych. Jeżeli rozdzielenie ekosystemu przeglądarek rzeczywiście by nastąpiło, krajobraz technologiczny zmieniłby się diametralnie. A przecież – jak mówi stare przysłowie – przyzwyczajenie drugą naturą człowieka i trudno sobie dziś wyobrazić miliony internautów bez klasycznego Chrome’a.
Stanowisko Google – argumenty o prywatności
Google, bez zaskoczenia, od początku robiło wszystko, by zatrzymać przeglądarkę w swoich rękach. Główna linia obrony opierała się na twierdzeniach, że rozdzielenie Chrome’a od reszty usług może poważnie zagrozić prywatności użytkowników. Z doświadczenia wiem, że w takich wielkich korporacjach retoryka „dla dobra użytkownika” pojawia się zawsze wtedy, gdy na horyzoncie czają się prawne tarapaty.
W kuluarach coraz głośniej mówiło się, że Alphabet, aby zabezpieczyć swoje interesy, będzie walczyć do upadłego. W końcu Chrome to prawdziwa perła w koronie giganta z Mountain View – nie ma róży bez kolców.
Kim tak właściwie jest Perplexity AI?
Dla wielu osób, które na co dzień nie śledzą branży AI, Perplexity AI to może być jeszcze egzotyka. Jednak wśród specjalistów i entuzjastów nowych technologii marka ta już od dłuższego czasu budzi emocje. Sam miałem okazję testować ich wyszukiwarkę i muszę przyznać, że zaskoczyła mnie skutecznością.
Innowacyjna wyszukiwarka AI – nowy etap w rozwoju internetu?
Perplexity AI zasłynęło przede wszystkim dzięki autorskiej wyszukiwarce opartej w całości na sztucznej inteligencji. Narzędzie to automatycznie podaje syntezy informacji oraz odnośniki do rzetelnych źródeł, stając się tym samym swego rodzaju pośrednikiem między użytkownikiem a oceanem danych. Z głową w chmurach, ale nogami mocno na ziemi, Perplexity pnie się coraz wyżej w rankingach, rosnąc do wartości ok. 18 miliardów dolarów – a to przecież tylko przyczynek do tego, by snuć zapowiedzi kolejnych inwestycji.
Mechanizm transakcji – czy Perplexity pcha się na wyżyny?
Można by pomyśleć, że firma z wyceną znacznie niższą od samego przedmiotu transakcji nie będzie miała szans podjąć takiego ryzyka. Okazuje się jednak, że Perplexity AI prowadzi zaawansowane rozmowy z zagranicznymi inwestorami. Takie wsparcie daje im możność wystawienia propozycji przebijającej aktualną wartość spółki – a świat kapitału, jak wiadomo, lubi odważnych. Zdradzę jeszcze, że podobne finansowe skoki już nie raz kończyły się spektakularnymi sukcesami, ale też… bolesnymi upadkami. Jak ostatecznie wyjdzie – czas pokaże.
34 miliardy dolarów na stole – reakcje i spekulacje rynku
Kiedy w połowie sierpnia trafiłem na oficjalny komunikat o ofercie Perplexity, szeroko otwarte oczy miał pewnie nie tylko autor tej wiadomości, ale i cała branża. Suma 34,5 miliarda dolarów przekraczała oczekiwania wielu analityków, choć z perspektywy biznesowej nie jest wcale oderwana od rzeczywistości. Przeglądarka Chrome jako jeden z filarów internetowego ekosystemu została wyceniona niegdyś przez ekspertów nawet na 50 miliardów, choć dolną granicę szacunków ustala się na około 20 miliardów.
Dlaczego Chrome jest aż tak cenny?
Nie wolno zapominać, że Chrome to:
- kawałek kodu używany przez setki milionów ludzi na całym świecie,
- podstawa infrastruktury reklamowej Google,
- punkt wyjściowy dla dziesiątek integracji biznesowych i marketingowych,
- projekt otwartego Chromium stanowiący fundament dla innych przeglądarek (jak wspomniane Microsoft Edge czy Opera),
- wehikuł służący zbieraniu danych analitycznych – z których żyją dzisiejsze innowacje AI.
Jak na ironię, to właśnie popularność i otwartość Chromium stały się argumentem przeciwko monopolowi Google – bo dominacja jednej firmy niesie za sobą ryzyko braku równowagi, o czym głośno mówią regulatorzy rynku w USA.
Reakcje giełdy – kto najwięcej zyskał, a kto musi uważać?
Zaraz po ogłoszeniu oferty, w mediach społecznościowych i na parkietach giełdowych zapanowało wrzenie. Z jednej strony słychać było entuzjazm – nie od dziś wiadomo, że zmiany przynoszą szansę na szybki zarobek. Z drugiej – pojawiły się głosy ostrożności, bo jak mawiał mój dziadek: „nie wszystko złoto, co się świeci”.
Najwięcej emocji wzbudzają nieoczekiwane plotki – ponoć do wyścigu po Chrome’a mają dołączyć także Yahoo i OpenAI. Jeśli rzeczywiście staną w szranki, możemy spodziewać się scen rodem z coraz bardziej spektakularnych seriali z Doliny Krzemowej.
Warunki oferty – co proponuje Perplexity AI oraz otwarte źródła
Na pierwszy rzut oka oferta Perplexity AI, choć rekordowa, opiera się na bardzo ciekawych warunkach, które mają uspokoić zarówno technologicznych sceptyków, jak i entuzjastów wolnego oprogramowania.
Obietnica utrzymania Chromium na licencji open source
Nie sposób zignorować proklamacji Perplexity AI dotyczącej dalszego prowadzenia projektu Chromium na otwartej licencji. W praktyce oznacza to, że nawet po potencjalnej zmianie właściciela, dziesiątki firm nadal mogłyby rozwijać swoje przeglądarki internetowe w oparciu o ten właśnie kod. Sam odetchnąłem z ulgą, słysząc te zapewnienia – bo wiem, jak bardzo środowisko internetowe nie lubi zamkniętych, hermetycznych rozwiązań.
- Próby budowania zaufania wobec społeczności open source,
- deklaracje dotyczące transparentności rozwoju kodu,
- utrzymanie dotychczasowych warunków licencyjnych dla partnerów technologicznych.
Takie podejście wydaje się rozsądne i nieco rozbrajające, choć nie brakuje sceptyków, którzy patrzą na deklaracje Perplexity z delikatną rezerwą. Swego czasu przekonałem się już kilkukrotnie, że ładne zapewnienia nie zawsze idą w parze z praktyką.
Reakcje środowiska programistów i biznesu
Nieoficjalnie mówi się, że część zespołów pracujących przy Chromium zareagowała z umiarkowanym optymizmem. Nic dziwnego – stabilność finansowa nowego właściciela mogłaby przynieść szereg usprawnień. Jednocześnie pojawia się pytanie o realny wpływ Perplexity AI na przyszłość rozwoju projektu; eksperci przestrzegają, że każda zmiana kierownictwa wiąże się z niepewnością i możliwością pojawienia się zupełnie nowych priorytetów.
Google nie zamierza odpuszczać – aktualne stanowisko firmy
W świetle oficjalnych deklaracji, Alphabet ani myśli oddawać Chrome’a – przynajmniej w najbliższym czasie. Firma twardo upiera się przy swoim, podkreślając:
- zagrożenie dla prywatności i bezpieczeństwa użytkowników,
- potencjalną destabilizację całego ekosystemu Google,
- konieczność ochrony własnych interesów na trudnym, globalnym rynku internetowym.
Każdy, kto choć trochę zna specyfikę tej korporacji, wie, że gdy gra toczy się o pieniądze i o pozycję lidera, argumentów nie zabraknie. Osobiście jestem przekonany, że nawet jeśli Alphabet kiedyś się ugnie pod presją sądów lub inwestorów, to i tak wynegocjuje warunki, które pozwolą firmie „wyjść na swoje”.
Potencjalni gracze w wyścigu po Chrome
Lista zainteresowanych kupnem Chrome’a robi się coraz dłuższa – z pierwszych przecieków wynika, że na liście tej, poza Perplexity AI, pojawiają się inne wielkie nazwiska ze świata technologii. Według „The Wall Street Journal” swoje propozycje rozważać mają:
- Yahoo – niegdyś internetowy hegemon, dziś próbujący odbudować znaczenie na rynku,
- OpenAI – światowy lider rozwoju zaawansowanych modeli językowych.
Taka konkurencja oznacza jedno – jeśli rzeczywiście rozgorzeje licytacja, wartości poszczególnych ofert mogą jeszcze polecieć w górę. Lubię takie rozgrywki, bo przypominają mi rywalizację sprzed lat, kiedy Apple, Google i Microsoft ścigały się na innowacje, a do końca nigdy nie było wiadomo, kto wyjdzie z tej wojny zwycięsko.
Co oznaczałaby sprzedaż Chrome’a dla rynku – scenariusze „co by było, gdyby”
Tak duży transfer aktywów, jakkolwiek by się nie skończył, zawsze rodzi pytania o przyszłość. Czy czeka nas rewolucja (nie używając wielkich słów), czy może raczej ciąg drobnych, nieuchronnych zmian, które powoli przekształcą codzienność użytkowników internetu?
Dla marek, twórców aplikacji i firm marketingowych
Z perspektywy osoby zaangażowanej na co dzień w marketing internetowy, zmianę właściciela najważniejszej przeglądarki postrzegam jako potencjalny punkt zwrotny. Integracje, automatyzacje, analityka – te wszystkie elementy codziennej pracy marketerów stoją zazwyczaj na fundamencie niezawodnej infrastruktury Google’a. Przejęcie Chrome’a przez zewnętrzną firmę, bez względu na jej deklaracje, może skutkować:
- zmianą sposobu implementacji rozszerzeń i skryptów analitycznych,
- przemodelowaniem zasad polityki prywatności,
- dostosowaniem strategii rozwoju narzędzi do nowych wytycznych właściciela,
- wprowadzeniem ograniczeń w zakresie integracji z usługami zewnętrznymi… lub wręcz przeciwnie – ich liberalizacją.
W mojej ocenie, wiele agencji marketingowych musiałoby błyskawicznie nauczyć się „pływać w nowej rzeczywistości”. Zmiany w ekosystemie Chrome odbiłyby się szerokim echem w narzędziach automatyzujących obsługę reklam, gromadzenie danych czy raportowanie kampanii.
Automatyzacje biznesowe – nowy porządek czy czas niepokoju?
Mam wrażenie, że polskie i międzynarodowe firmy korzystające z narzędzi takich jak make.com czy n8n powinny bardzo uważnie śledzić doniesienia o transakcji. Nowy właściciel mógłby wprowadzić modyfikacje wpływające na:
- API dostępne z poziomu przeglądarki,
- mechanizmy interakcji z innymi narzędziami automatyzującymi,
- warunki integracji z serwisami trzecimi (np. dostęp do Google Workspace).
Bez dwóch zdań, nawet pozornie niewielka zmiana w architekturze Chrome’a mogłaby wywołać efekt domina w procesach sprzedażowych, obsługowych i marketingowych.
Dla użytkowników indywidualnych – komfort, bezpieczeństwo, prywatność
Nie ma co ukrywać – każdy z nas oczekuje, że przeglądarka „po prostu działa”. Potencjalna zmiana właściciela i kierunku rozwoju daje szansę na nowe funkcje, ale niesie także zagrożenia – choćby zmianę podejścia do kwestii prywatności czy komercjalizację określonych funkcjonalności.
Tutaj, jako osoba korzystająca na co dzień zarówno z Chrome’a, jak i z mniej znanych przeglądarek opartych na Chromium, przyznaję, że ostrożność jest wskazana. Otwarty kod i deklaracje nowych właścicieli to jedno, rzeczywista praktyka – to drugie.
Konsekwencje dla rynku reklamowego i analityki internetowej
Google Chrome pełni rolę okna światowego handlu reklamowego – zmiana zasad rządzących tym oknem oznaczałaby konieczność ponownego ułożenia relacji branżowych. Odpowiednia konfiguracja rozszerzeń, analiza danych oraz działania retargetingowe stałyby się jeszcze większym wyzwaniem, jeśli nowy właściciel nagle uzna, że dotychczasowy model nie jest dla niego „wystarczająco opłacalny”.
Technologia, kapitał, emocje – czy Perplexity podoła wyzwaniu?
Oferta Perplexity AI bez wątpienia zapisze się w kronikach giełdowych na długo, niezależnie od efektów końcowych. To prawdziwy test odwagi dla młodej spółki rzucającej rękawicę gigantom, którzy przez ostatnie dekady trzęśli światem internetu.
Skąd takie środki – kombinacja inwestorów i śmiałej wizji
Nie ma co ukrywać – nawet tak śmiała decyzja Perplexity AI nie mogła powstać „z niczego”. Szacuje się, że lwia część finansowania jej oferty ma pochodzić spoza firmy. Inwestorzy instytucjonalni, fundusze venture capital, a nawet pojedynczy miliarderzy skłonni są wyasygnować środki potrzebne na zamknięcie rekordu w historii zamiany własności przeglądarki internetowej.
Powiem szczerze: znam przypadki, gdzie śmiałe działania i nieco hazardowe strategie, ku zaskoczeniu wszystkich, kończyły się międzynarodową sławą. Mam więc pewną słabość do Perplexity – przypomina mi to „czasy dzieciństwa” współczesnych gigantów technologii.
Konkluzje – kto wygra, a kto powinien się bać?
Patrząc trzeźwo na sytuację, rozgrywka wokół Chrome’a dopiero się rozkręca. Na ten moment Google nie zamierza skapitulować, a Perplexity, Yahoo czy OpenAI szykują – być może – kolejne propozycje. W polskich realiach śledzimy tego typu wojenki z zaangażowaniem, ale i pewną dozą dystansu. Przecież, jak to mawiają, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – zwłaszcza jeśli mówimy o rynku, gdzie przewagę daje nawet pół kroku przewagi technologicznej.
W mojej ocenie, jeśli transakcja dojdzie do skutku, Perplexity AI stanie się jednym z najbardziej wpływowych graczy cyfrowego świata. W przeciwnym razie, Alphabet i tak będzie musiał poważnie przemyśleć kierunek rozwoju Chrome’a, mając na uwadze coraz silniejszą presję regulacyjną i konkurencję.
Czy będziemy świadkami finansowego trzęsienia ziemi na miarę czasów dotcomów? Teoretycznie tak – praktycznie wszystko zależy od twardości stanowiska Google, siły inwestorskiego kapitału i… łutu szczęścia. Bo w tej branży, jak chyba nigdzie indziej, czasem wystarczy jeden niepozorny ruch pionkiem, by cała plansza zmieniła swój układ.
Dziesięć podsumowujących obserwacji – co warto zapamiętać?
- Perplexity AI wyceniło możliwą transakcję na 34,5 miliarda dolarów, gwarantując przy tym otwartość projektu Chromium.
- Stanowisko Google pozostaje nieugięte – spółka nie zamierza sprzedać przeglądarki bez walki.
- Oferta Perplexity AI możliwa jest dzięki udziałowi zagranicznych inwestorów gotowych zaryzykować kapitał.
- Chromium stanowi filar dla setek aplikacji internetowych na całym świecie i samo w sobie jest łakomym kąskiem.
- Nastroje wśród społeczności open source są zróżnicowane, a środowisko czeka na konkrety, nie deklaracje.
- Do wyścigu o przejęcie mogą dołączyć także Yahoo oraz OpenAI – to zwiastuje dalsze podbicie cen.
- Zmiana właściciela Chrome’a oznaczałaby rewolucję na rynku technologicznym, w marketingu, automatyzacjach i bezpieczeństwie sieci.
- Wielka transakcja równa się nowym możliwościom – zarówno dla firm, jak i indywidualnych użytkowników, choć nie brak potencjalnych ryzyk.
- Cała sprawa to pokaz siły inwestorów i odważnych wizji – ale również przestroga przed nadmierną koncentracją władzy w branży IT.
- Kiedy świat technologii robi kolejny krok, nam pozostaje… zapiąć pasy, zająć wygodne miejsce i patrzeć, jak historia dzieje się na naszych oczach.
Perspektywy dla polskich firm i użytkowników
Nie sposób nie zastanowić się, co cała sytuacja przyniesie krajowym firmom. Polski rynek marketingu i nowoczesnych technologii jest coraz bardziej zależny od narzędzi opartych na Google Chrome – zarówno w codziennej obsłudze klientów, jak i zarządzaniu serwisami internetowymi.
Najważniejsze wyzwania dla polskich firm:
- konieczność adaptacji do nowych warunków w przypadku zmiany właściciela przeglądarki,
- przygotowanie alternatywnych ścieżek integracji z narzędziami AI,
- stałe monitorowanie zmian w polityce prywatności oraz regulaminach usług Google.
W mojej praktyce dobrym rozwiązaniem okazuje się być elastyczność i gotowość na szybkie zmiany – w IT stary porządek trwa zazwyczaj tyle, ile jeden cykl aktualizacji systemowych…
Podsumowanie – branża w fazie burzy mózgów
Wszystko, co dzieje się wokół oferty Perplexity AI, to przykład, jak szeroko rozumiany świat internetu potrafi nagle skręcić w nieprzewidzianą stronę. Google Chrome już od lat jest symbolem sukcesu, nowoczesności i – niestety – także monopolu. Gdy globalni gracze zgłaszają się po ten klejnot, czujemy zapach wielkich pieniędzy, ale i nadchodzących zmian.
Jako osoba od lat śledząca trendy w marketingu, biznesie i automatyzacjach, polecam bacznie obserwować rozwój wydarzeń. Bo świat przeglądarek może zmienić się szybciej, niż jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić. Ja kibicuję takim starciom i z niecierpliwością wypatruję kolejnych newsów – czasem warto być na bieżąco, żeby w porę… nie obudzić się na bocznym torze cyfrowej rewolucji.
—
Źródła:
- Wall Street Journal – doniesienia o ofercie Perplexity AI
- Oficjalne komunikaty Departamentu Sprawiedliwości USA i Google
Jeśli chcesz być na bieżąco z największymi wydarzeniami z pogranicza marketingu, IT oraz świata nowoczesnych technologii, zaglądaj regularnie na naszego bloga. Świat cyfrowy nie znosi stagnacji – trzymaj rękę na pulsie razem z nami!
Źródło: https://pcformat.pl/chrome-jest-rozchwytywany-perplexity-zaoferowalo-ponad-34-miliardy-dolarow-za-przegladarke-google,7188784401644992a