Perplexity AI i wielka oferta za Chrome na 34,5 miliarda dolarów

Nowy rozdział wokół Chrome – Perplexity AI robi ruch, który uciera nosa rynkowi
Niewysłana kartka, a już wywołała burzę. Miałem okazję przyglądać się wielu głośnym ofertom w branży digital i AI, ale to, co pojawiło się na początku tego tygodnia, dosłownie zrzuca kapcie. Startup Perplexity AI złożył publicznie, bez zaproszenia do negocjacji, ofertę zakupu przeglądarki Chrome od Alphabet. Zadeklarował gotówkę na poziomie, który trudno przeoczyć — 34,5 miliarda dolarów. Utarło się w polskim świecie IT powiedzenie, że „kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije”, ale tutaj poprzeczka zawisła nad chmurami.
W świecie, w którym Alphabet do tej pory rozgrzewał rynek przejęciami start-upów na setki milionów, a nie odwrotnie, ta propozycja to jak zimny kubeł wody. Choć na razie wydaje się to raczej rozgrywką wizerunkową i ruchem szachisty niż zapowiedzią natychmiastowej transakcji, samo pojawienie się takiej oferty mówi wiele o zmianach zachodzących w branży.
Na czym polega oferta Perplexity AI? Szczegóły, które mówią więcej niż nagłówki
Gdy docierały do mnie pierwsze informacje od Reutersa, pomyślałem – co, jeśli faktycznie scenariusz wymuszonych przez regulatorów rozstań z kluczowym produktem przestaje być z kategorii „bajki robotów” i zaczyna dotyczyć realiów takich koncernów jak Google? Odpowiem wprost: dziś jesteśmy świadkami pewnego rodzaju gry nerwów, której nie widziano od dawna.
Sedno tej historii:
- Kwota – 34,5 mld USD to astronomiczna suma, nawet jak na standardy Doliny Krzemowej.
- Niezamówiona oferta, czyli Perplexity AI samodzielnie zainicjowało rozmowy, bez wcześniejszego zainteresowania ze strony Alphabetu.
- Pretekst: śledztwa antymonopolowe. Ostatnie lata to fala oskarżeń i dochodzeń wobec Google, zwłaszcza w Europie i USA. Rynek szepcze o możliwych wymuszonych podziałach aktywów.
Mnie szczególnie zainteresowało, że Chrome — przez lata traktowany głównie jako brama do wyszukiwania i kanał reklamowy — nagle stał się łakomym kąskiem, o który walczą nie tuzy e-commerce, lecz innowacyjne firmy z obszaru AI. OpenAI zresztą także zgłaszało sygnały w tym kierunku, co wywołuje dodatkową emocję: czas instytucji przyspieszonego postępu.
Strategiczny ruch czy walka o atencję?
Nie mam wątpliwości, że Perplexity AI doskonale wie, że prawdopodobieństwo sfinalizowania tej transakcji dziś jest znikome. Tu jednak nie chodzi tylko o rozpalanie mediów. Samo pojawienie się tej propozycji wywołało lawinę dyskusji o roli przeglądarki w nowym ekosystemie usług opartych na AI. Kto zdobędzie Chrome, przejmie kontrolę nad jedną z najważniejszych dróg wejścia do internetu.
Chrome jako król bram do internetu – dlaczego tyle emocji?
Czasem łapię się na tym, że nawet w rozmowach rodzinnych Chrome występuje jako synonim internetu. Moja mama, informatyką niespecjalnie zafascynowana, też często mówi „wejdź w Chrome”, nie „wejdź w przeglądarkę”. To najlepszy dowód, jak mocno zakorzenił się ten produkt w rzeczywistości cyfrowej.
Kluczowe powody, dla których Chrome rozgrzewa branżę:
- Punkt dostępu do sieci dla miliardów użytkowników – Chrome gromadzi największe udziały na rynku desktopów i laptopów.
- Fundament ekosystemów – na bazie projektu Chromium powstały inne przeglądarki (np. Edge), ale Chrome nadal dyktuje standardy.
- Powiązania z kontem Google – synchronizacja, dostęp do usług, zarządzanie hasłami i bezpieczeństwem. Przejecie przeglądarki przeciąłby te nici… pytanie, czy na dobre?
- Złoty Graal reklamodawców – przeglądarka pozostaje bramką dla targetowania reklam i analizowania ruchu.
- Idealne miejsce dla integracji AI – przeglądarka ze wsparciem potężnych modeli językowych otwiera szereg nowych scenariuszy.
Tu właśnie zaczyna się prawdziwa gra – nie chodzi tylko o technologię czy potencjał przychodowy, lecz o hegemonię w obszarze nowych interfejsów opartych na AI.
Chrome i AI: partnerstwo czy rewolucja w interfejsach?
W ostatnich miesiącach zacząłem testować narzędzia, w których AI przechodzi z roli „podpowiadacza” do funkcji asystenta i administratora różnych działań w sieci. Gdy do przeglądarki wpuszcza się agentów opartych na LLM (czyli dużych modelach językowych), to klasyczny schemat wyszukiwania trafia do lamusa. Pojawia się wizja, w której:
- Wpisujesz zapytanie, a otrzymujesz podsumowania, nie listę linków.
- Otrzymujesz podpowiedzi, które pozwalają wykonać działanie (np. zakup, rezerwację czy analizę dokumentu) z poziomu paska adresu.
- Wyszukiwania stają się konwersacją, gdzie AI rozumie kontekst i personalizuje odpowiedź.
Uczciwie mówiąc, nie byłbym zaskoczony, gdyby taki model wyszukiwania zaczął wypierać dotychczasową dominację „10 niebieskich linków”. To nie tylko inny UX – to cała nowa architektura rynku wyszukiwania, reklamy i automatyzacji.
Oferta Perplexity AI a otoczenie regulacyjne – sprawa szersza niż tylko pieniądze
Z perspektywy osoby na bieżąco śledzącej rynek i sprawy regulacyjne, propozycja Perplexity AI wpisuje się idealnie w ramy bieżących napięć między gigantami technologicznymi a rządami. Coraz częściej padają słowa „remedia strukturalne” – czyli nie tylko grzywny, ale i nakaz rozdzielenia poszczególnych aktywów.
Co to oznacza dla Alphabetu i Google?
- Poważne ryzyko utraty kontroli nad kanałem dystrybucji usług – Chrome dziś to nie tylko przeglądarka, ale i doskonały wehikuł reklamowy, źródło danych użytkownika i narzędzie synchronizacji ekosystemu Google.
- Konieczność przygotowania się na alternatywne modele biznesowe – być może nawet operowanie na mniejszych, wyraźnie oddzielonych biznesach.
- Ciągłe pilnowanie, czy konkurenci nie wykorzystają ewentualnej luki – zwłaszcza firmy AI, które chcą przełożyć swoją przewagę algorytmiczną na lojalność użytkowników.
Zastanawiam się czasem, czy cała sytuacja przypomina trochę polską grę w szachy z mamą – każdy ruch niesie nieoczywiste konsekwencje i odwraca układ sił przy stole. W tej partii Google nie może sobie pozwolić na błąd, nawet jeżeli wydaje się, że przeciwnik gra z góry skazany na niepowodzenie.
Co oznacza oferta Perplexity AI dla zwykłych użytkowników?
Wbrew pozorom, taka propozycja może wpłynąć nie tylko na ekspertów i inwestorów. Gdy „kuchenka” zaczyna dymić, zapach rozchodzi się po całym domu. Jeśli doszłoby do rozdzielenia Chromia od Alphabetu, możemy oczekiwać:
- Rewolucji w interfejsie przeglądarki: W mojej praktyce widzę, że każda iteracja AI w narzędziach do pracy zmienia sposób myślenia o zadaniach. Lekkie, kontekstowe podpowiedzi mogą wreszcie wypchnąć użytkownika z rutynowych kliknięć „w link” na rzecz znacznie bardziej zwinnych akcji.
- Nowe formy automatyzacji i integracji: Wyobrażam sobie przeglądarkę sprzęgniętą z agentami AI (np. n8n czy make.com), która sama odpytuje API, generuje podsumowania, a nawet proponuje, które zadanie warto oddelegować na podstawie nawyków i historii wyszukiwań.
- Rzeczywisty wpływ na prywatność i bezpieczeństwo: Każda zmiana właściciela pociąga za sobą odmienne zarządzanie danymi, pojawienie się nowych polityk, czasem – większą przejrzystość, innym razem – wyższe ryzyko przecieków.
Właściwie, patrząc przez pryzmat marketingu eksperckiego, taki „wielki ruch” mógłby być wodą na młyn dla rozwoju automatyzacji i lepiej dopasowanych usług. Moja codzienna praca pokazuje, jak bardzo nawet drobne ułatwienia technologiczne potrafią zmienić przyzwyczajenia użytkowników.
Zmiany na rynku reklamowym i SEO – nowy porządek?
Często podczas porannej kawy analizuję, ile wysiłku wkładamy we własną widoczność – w optymalizację SEO, Adsy, content, a wszystko rozgrywa się na polu wyznaczanym przez przeglądarki. Jeśli Chrome przejdzie „w inne ręce”, możemy ujrzeć całkiem nowe modele:
- Odpowiedzi generowane przez AI zintegrowane z przeglądarką – mniej miejsca na tradycyjne linki, inne zasady pozycjonowania i zdobywania ruchu.
- Pojawienie się alternatywnych marketplace’ów reklamowych – start-upy AI mogą pokusić się o unikalne modele dystrybucji reklam.
- Rewizja dotychczasowych strategii contentowych – co będzie wartościowe dla użytkownika, gdy AI podaje „esencję” na tacy?
Nie ma róży bez kolców – rewolucja w rynku wyszukiwania w przeglądarkach to szansa, ale i niepewność dla specjalistów od marketingu internetowego. Musimy trzymać rękę na pulsie, bo w każdej chwili ktoś może powywracać stolik.
Łańcuch techniczny Chrome: zależności nie do rozplątania w jedną noc
Jest takie polskie przysłowie – „z dużego dymu mały ogień”. Pomysł przejęcia Chrome wydaje się prosty w komunikacie, ale za kulisami czeka cały zawiły łańcuch powiązań i zależności. Jako praktyk od automatyzacji procesów biznesowych od razu myślę o tym, co czeka zainteresowane strony w przypadku takiej operacji:
- Konieczność wyodrębnienia kont użytkowników, synchronizacji, portfeli haseł
- Aktualizacje i wsparcie bezpieczeństwa niezależnie od ekosystemu Google
- Osobna infrastruktura reklamowa, nowe modele targetowania i raportowania skuteczności
- Zmiany w API i ekosystemach związanych z Chromium, które zasila m.in. przeglądarkę Edge
Z praktyki wiem, że czym bardziej splątany węzeł, tym więcej niespodzianek podczas rozplątywania. W nieco humorystycznym tonie powiem – czasem przeniesienie jednego działu w dużej firmie to wydarzenie roku; co dopiero mówić o wydzieleniu przeglądarki dla miliardów użytkowników!
Szanse Perplexity AI na przejęcie Chrome: realia kontra marzenia
Owszem, kwota zaproponowana przez Perplexity AI jest imponująca. Jednak, szczerze mówiąc, nie wierzę, żeby Google tak łatwo oddało swoje złote jajo. W końcu to trochę jakby ktoś próbował odkupić od babci jej ulubiony imbryk — nawet najwyższa cena nie zawsze przekona do oddania czegoś, co przez lata budowało tożsamość całego domu.
Obiektywne przeszkody:
- Strategiczne znaczenie Chrome dla Google: To nie jest tylko przeglądarka, to centrum dystrybucji, analizy danych, targetowania reklam, synchronizacji kont i dziesiątek innych usług.
- Brak decyzji regulatorów o przymusowej sprzedaży: Na ten moment żaden z organów antymonopolowych otwarcie nie wymusił takiego działania. To nie jest coś, co zdarza się z dnia na dzień.
- Ryzyko utraty pozycji na rynku – odcięcie od Chrome mogłoby wywrócić całą piramidę usług Alphabetu.
- Fakt, że to oferta niezamówiona – Google nie zgłosiło gotowości do sprzedaży, a w mojej ocenie to, czy w ogóle odpowiedzą Perplexity, pozostaje otwarte.
Nie zmienia to faktu, że już samo zamieszanie wywołane tą propozycją może mieć efekt domina: Alphabet musi zacząć poważnie rozważać scenariusze „na wypadek gdyby”, a cała branża zyskuje kolejny punkt zapalny do rozmów wewnątrz korporacji.
Okiem praktyka: jak może zmienić się codzienne życie biznesu i marketingu?
Przez ostatnie lata przywykłem, że każda większa zmiana w technologiach konsumenckich odciska ślad także na automatyzacjach biznesowych. Jeśli do głosu dojdzie nowy właściciel przeglądarki, czekają nas:
- Nowe możliwości integracji z narzędziami automatyzacji (make.com, n8n) – każda ewolucja API, systemu powiadomień, analityki daje świeże pole do popisu dla specjalistów od optymalizacji procesów.
- Przyspieszenie rozwoju personalizacji i agentów AI obsługujących czynności codzienne – od wspierania sprzedaży, przez monitorowanie leadów, po automaty służące analizie konkurencji (docelowo bezpośrednio w przeglądarce!).
- Konieczność przedefiniowania modeli raportowania efektywności marketingowej – skoro AI będzie podawać użytkownikowi gotowe odpowiedzi, firmy muszą znaleźć nowe sposoby na przekazanie wartości, zanim konsument kliknie „realizuj zamówienie”.
Nie da się ukryć – ci, którzy najszybciej poprawnie zdiagnozują nowe schematy użytkowania, mogą wyjść z tego zamieszania obronną ręką, a nawet wyjść na swoje.
Moje przemyślenia na temat przyszłości rynku przeglądarek z AI
W polskiej tradycji często mówi się „lepiej dmuchać na zimne”. Osobiście w automatyzacjach i marketingu kieruję się podobną zasadą: nawet pozornie abstrakcyjny news często zapala czerwoną lampkę, żeby przygotować się z wyprzedzeniem.
Perplexity AI przez samą ofertę wywołało etap przyspieszonych innowacji. Niezależnie od tego, czy Google postanowi pójść na ugodę, czy raczej zamknie temat na cztery spusty, trudno wyobrazić sobie, żeby presja rynku i startupów AI po prostu wygasła.
Co może wydarzyć się w praktyce?
- Przeglądarki hybrydowe i własne warstwy interfejsu od startupów AI – jeśli przejęcie nie wyjdzie, alternatywą będzie szybka iteracja produktów na bazie kodu Chromium (otwartego projektu, z którego można korzystać).
- Nowe standardy personalizacji i automatyzacji usług sieciowych – mocniejsze wejście AI to szansa na nowe produkty biznesowe, narzędzia do pracy oraz optymalizacje dla marketingu.
- Bardziej agresywne eksperymenty z AI w polskich start-upach – inspiracja płynąca z rynku globalnego trafi i do nas, bo przecież „najpierw Ameryka, potem Polska”, jak mawiał kiedyś mój wykładowca od zastosowań internetu.
- Kolejna fala zmian prawno-regulacyjnych – zarówno w Europie, jak i za oceanem, bo przecież skala wpływu Chromea wykracza poza granice jednej branży.
Wnioski na „dziś” i znaki zapytania na „jutro”
Patrząc na dzisiejszą ofertę Perplexity AI, mam poczucie, że nawet jeśli to tylko pokaz siły i próba wbicia klina pod monopolem Google, cała branża zaraz zacznie działać szybciej. Firmy będą musiały przemyśleć swoje strategie związane z automatyzacją, personalizacją marketingu, a także utrzymaniem zaufania klientów.
Z własnego podwórka wiem, że żadna technologia nie jest odporna na presję rynku i rozsądnych regulatorów. Być może już wkrótce będziemy świadkami całej serii pochodnych ofert i nowych modeli współpracy między gigantami AI a platformami, które dzisiaj wydają się niewzruszone.
Podsumowanie – moment przełomowy czy tylko spektakularny szum?
Ostatecznie, sprawa nabycia Chrome przez Perplexity AI ląduje na styku marzenia o ekspresowej rewolucji i rzeczywistości odpornej na szalone pomysły. Ja sam każdą wiadomość z tej kategorii traktuję trochę jak barometr przyszłych zmian. Niezależnie jednak od wyniku tej gry, jedno jest pewne: sektor AI, automatyzacja marketingu i codzienna praca z przeglądarkami już teraz wkraczają w nową fazę.
Niech ta historia będzie sygnałem: kto zignoruje zmiany w technologiach AI i automatyzacji – może ocknąć się, gdy stary świat już przestanie istnieć. Kto chwyci kierownicę we właściwym momencie – ten wyjdzie na swoje.
Jeżeli chcesz być zawsze krok przed konkurencją w automatyzacji i marketingu, na bieżąco śledź rynek, eksperymentuj z nowościami i nie bój się nawet najbardziej odważnych scenariuszy. W końcu, jak mawiał mój dziadek: „lepiej zjeść beczkę soli, niż potem żałować, że się nie spróbowało”.
—
Źródła:
[1] Opracowanie na podstawie Reuters oraz analiz rynkowych dostępnych publicznie, stan na czerwiec 2024.
Autor: Zespół Marketing-Ekspercki – dla tych, którzy chcą nadążać za tym, co naprawdę liczy się w świecie digital i AI
Źródło: https://www.pb.pl/startup-ai-chce-kupic-chrome-oferuje-345-mld-usd-1246716

