Perplexity AI a nielegalne skanowanie stron – prawa i fakty
Nowa wyszukiwarka na rynku – czym jest Perplexity AI?
Perplexity AI od pewnego czasu budzi ogromne emocje. Dla osób śledzących trendy w branży technologicznej, narzędzie to jest realną alternatywą dla Google oraz ChatGPT. W moim otoczeniu nietrudno zauważyć, że coraz więcej kolegów z branży korzysta z tej platformy, testuje jej możliwości, sprawdza szybkość i jakość udzielanych odpowiedzi. Perplexity AI reklamuje się jako przejrzysta, otwarta i błyskawiczna wyszukiwarka oparta na AI, która – w odróżnieniu od największych konkurentów – nie ukrywa źródeł, prezentuje skondensowane podsumowania informacji i reaguje natychmiast na zapytania.
Przyznam szczerze – na początku byłem pod wrażeniem tego, jak sprawnie Perplexity radzi sobie z agregowaniem danych. Wydawało się, że oto pojawił się produkt, który rzeczywiście potrafi wyciągnąć wnioski z publicznie dostępnych treści, podając je w przystępnej formie. Jednak, jak mówi stare polskie przysłowie, nie ma róży bez kolców – początki popularności Perplexity szybko zaczęły ocierać się o poważne zastrzeżenia dotyczące wykorzystywania danych i respektowania praw autorskich.
Jak działa Perplexity AI? Pozornie przejrzysta alternatywa dla liderów rynku
Działanie Perplexity AI opiera się na znacznie bardziej agresywnym modelu zbierania i przetwarzania danych niż typowa wyszukiwarka internetowa. Połączenie chatbota z wyszukiwarką sprawia, że użytkownik otrzymuje nie tylko suchy zbiór linków, lecz szczegółowe podsumowania, usystematyzowane odpowiedzi oraz propozycje dalszych pytań. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się ewenementem na plus – szybkość i rozległość prezentowanych informacji – wynika wprost z masowego „zaciągania” obcych treści z Internetu.
Z perspektywy użytkownika wygląda to bardzo wygodnie. Wystarczy wpisać kilka słów lub całe pytanie, by w mgnieniu oka dostać precyzyjną odpowiedź z odnośnikami do źródeł. Sam sprawdzałem to kilkukrotnie, szukając kompleksowych opracowań i zawsze miałem poczucie, że uzyskuję coś więcej niż zwykła wyszukiwarka. Z czasem zacząłem jednak dostrzegać, że ten „darowany koń” coraz częściej ma pewien defekt – swobodnie wykorzystuje fragmenty cudzych artykułów, podsumowania, a nierzadko nawet bezpośrednie cytaty czy fotografie.
Cloudflare kontra Perplexity – początek afery
W czerwcu 2024 roku jeden z największych dostawców CDN, czyli systemów rozprowadzania treści i ochrony przed nadużyciami w sieci, postanowił oficjalnie przyjrzeć się praktykom nowego gracza. Mowa oczywiście o firmie Cloudflare, która oferuje narzędzia do zabezpieczania i przyspieszania działania stron internetowych na całym świecie.
Cloudflare publicznie zarzuciło Perplexity AI omijanie standardowych zabezpieczeń, które pozwalają właścicielom stron internetowych wyznaczać granice dostępu do ich treści. Sprawa jest poważna, ponieważ – jak wynika z ustaleń specjalistów – Perplexity masowo pobierała dane z dziesiątek tysięcy domen, świadomie obchodząc pliki robots.txt oraz blokady adresowane do crawlerów.
Mechanizm działania „cichego” bota Perplexity
Zamiast zachowywać się jak typowa wyszukiwarka, która otwarcie przedstawia się przy pomocy tzw. user agenta (przykład: „Googlebot”), Perplexity zmieniała identyfikator, podając się za osoby trzecie. Dodatkowo korzystała z różnych numerów ASN (czyli zakresów adresów przydzielonych operatorom sieci), przez co trudniej było ją powiązać z faktycznym źródłem ruchu.
Według Cloudflare nie mamy tu do czynienia z niewinnym błędem programistycznym, lecz celowym obejściem zabezpieczeń. W praktyce – jak podali analitycy – wykryli miliony zapytań dziennie o charakterze automatycznym, kierowanych do różnych portali, blogów czy sklepów. Tu nie ma mowy o uczciwej konkurencji, raczej o kradzieży danych na ogromną skalę.
Jak wykryto nadużycia?
Eksperci z Cloudflare przeanalizowali aktywność sieciową, korzystali z systemów monitorujących i algorytmów rozpoznawania nieautoryzowanych botów. Zebrane dane okazały się na tyle przekonujące, że podzielono się nimi publicznie i poproszono Perplexity o wyjaśnienia.
Odpowiedź Perplexity AI – tłumaczenia i zaprzeczenia
Właściciele Perplexity błyskawicznie odnieśli się do zarzutów, twierdząc, że cała sprawa to „chłyt marketingowy” konkurencji. Ja osobiście miałem wrażenie, że próbują pozbyć się problemu metodą zamiatania pod dywan. Stwierdzili, że „nie pobrali żadnych treści”, a także że bot wskazany w analizach Cloudflare nie miał z nimi nic wspólnego.
Cloudflare jednak nie spuściło z tonu. Po przeprowadzeniu własnych, niezależnych testów potwierdzili, iż to właśnie Perplexity odpowiada za niepożądany ruch, obchodzenie filetów zabezpieczających i pobieranie nawet tych materiałów, których właściciele nie życzyli sobie indeksować.
Z mojej perspektywy, ta wymiana oświadczeń sprawia raczej wrażenie przepychanki PR-owej niż rzeczowej próby rozwiązania konfliktu. Faktem pozostaje, że użytkownicy i właściciele stron zostali postawieni w niezręcznej sytuacji, w której nie mają pełnej kontroli nad tym, kto i jak wykorzystuje ich pracę.
Scraping internetowy – gdzie kończy się legalność?
Scraping, czyli zautomatyzowane pobieranie danych ze stron internetowych, nie jest zjawiskiem nowym. Przez lata służył tworzeniu agregatorów treści czy monitoringu mediów. Prawdziwy problem pojawia się jednak wtedy, gdy taki proces jest prowadzony:
- bez zgody właściciela witryny,
- z obejściem blokad technicznych (np. robots.txt, CAPTCHA),
- w sposób masowy i skutkujący szkodą finansową lub wizerunkową,
- w odniesieniu do treści objętych prawem autorskim (tekst, grafika, zdjęcia).
Według polskiego i unijnego prawa, ochrona własności intelektualnej dotyczy nie tylko samych tekstów, lecz także układów graficznych czy zdjęć publikowanych na stronach WWW. Automatyczne kopiowanie takich materiałów bez zgody może być klasyfikowane jako naruszenie praw autorskich, a co za tym idzie – grozić poważnymi konsekwencjami prawnymi.
Wiem, że praktyka czasem odbiega od litery prawa. W rzeczywistości wielu właścicieli traktuje scrape’owanie jako „niechciany hałas internetowy”, który czasem ignorują… dopóki nie pojawi się problem o dużej skali. Znam jednak przypadki, w których firmy monitoringowe, agencje reklamowe czy same portale były ciągane po sądach za bezprawne pobieranie cudzych danych.
Dlaczego scraping bywa problemem?
Sytuacja z Perplexity AI pokazuje, że *granica między inspiracją a plagiatem jest wyjątkowo cienka*. Jeżeli narzędzie AI parafrazuje lub lekko przerabia cudze teksty, nie cytując źródła lub korzysta z cudzych zdjęć bez jakiegokolwiek odwołania – budzi to uzasadnione obawy zarówno właścicieli treści, jak i zwykłych internautów.
Z perspektywy prawa autorskiego, każde wykorzystanie fragmentów tekstu, kodu czy grafiki powinno być oznaczone odpowiednim przypisem lub opierać się na licencji. Ignorowanie tego wymogu oznacza łamanie przepisów, a z czasem prowadzi do degradacji zaufania w całym ekosystemie internetowym. W praktyce – jeśli masz własną stronę, sklep internetowy czy blog i znajdziesz swoje materiały w odpowiedziach generowanych przez Perplexity (lub inny system AI), to masz prawo ubiegać się o ochronę swoich interesów.
Skala zjawiska – jak Perplexity wpływa na właścicieli stron?
Moim zdaniem najważniejszym aspektem całej afery jest jej ogromna skala. Według danych Cloudflare, Perplexity AI generowało każdego dnia miliony zapytań kierowanych do tysięcy różnych stron. Tak duży ruch nie pozostaje bez konsekwencji.
- Niektórzy właściciele skarżą się na spadki wydajności serwerów wywołane nadmiernym ilością zapytań „botów”.
- Inni zwracają uwagę na kradzież wypracowanej pozycji SEO – AI korzysta z podsumowań, przez co ruch użytkowników omija witrynę źródłową.
- Pojawiają się głosy o bezpośrednich stratach finansowych – fragmenty płatnych artykułów, wykupywanych raportów czy zdjęcia trafiają do narzędzi AI bez zgody autorów.
Stawiam tezę, że takie działania to problem nie tylko dla największych portali. Dla wielu mniejszych twórców czy przedsiębiorców to często kwestia być albo nie być w internecie. Gdy treść zostaje „skanowana” i rozpowszechniana, trudniej budować lojalną społeczność i uzasadnić opłaty za ekskluzywne materiały.
Praktyczne konsekwencje – realne przypadki z rynku
W rozmowach branżowych coraz częściej słyszę o sytuacjach, w których portale informacyjne lub serwisy z płatnym dostępem muszą wdrażać coraz to ostrzejsze zabezpieczenia – od blokad adresów IP, przez zaawansowane CAPTCHA, po rozbudowane systemy monitorujące nietypowy ruch.
Są jednak przypadki, gdy nawet te środki zawodzą. Skoro AI jest w stanie zmieniać swoje „imię” (user agent) i korzystać z innych „adresów zamieszkania” (ASN), to istnieje ryzyko, że w końcu algorytmy będą skutecznie omijać większość typowych zabezpieczeń. Osobiście uważam, że gra w kotka i myszkę między twórcami zabezpieczeń a twórcami narzędzi AI dopiero się rozkręca.
Jakie realia czekają właścicieli witryn?
- Rosnące koszty obsługi i ochrony przed niechcianym ruchem.
- Ryzyko utraty wiarygodności i pozycji w wynikach wyszukiwania.
- Problemy z monetyzacją treści – jeśli użytkownicy mogą uzyskać podsumowania poprzez Perplexity, rzadziej odwiedzają źródło.
- Trudności z egzekwowaniem praw autorskich na globalną skalę.
Mnie osobiście dziwi, jak niewielka część właścicieli stron jest świadoma zagrożeń związanych z masowym scrapingiem przez AI. Wydaje się, że póki co problem dotyczy głównie największych, ale – jak to często bywa – wcześniej czy później dociera również do średnich i małych firm.
Etyka, prawo, codzienność – gdzie leży granica?
Nie będę ukrywał: jako osoba aktywnie działająca w branży, z jednej strony doceniam możliwości oferowane przez narzędzia AI, z drugiej jednak rośnie we mnie niepokój w związku z ich coraz bardziej nachalnymi praktykami.
Szukając granicy pomiędzy innowacyjnością a łamaniem prawa, warto spojrzeć na kilka najważniejszych kwestii:
- Wolność korzystania z internetu – Europa od lat stawia na ideę otwartego dostępu do informacji, ale równocześnie chroni prawa autorskie.
- Prawo do ochrony treści – zgodnie z polskim i unijnym prawem, każdy twórca ma wyłączne prawo do dysponowania swoimi utworami. Jedynie on (lub agencja reprezentująca) może decydować o tym, kto i na jakich warunkach może z nich korzystać.
- Kwestie licencji i cytowania – AI powinno jasno wskazywać źródła oraz korzystać wyłącznie z materiałów, do których uzyskało zgodę.
- Kwestie uczciwości konkurencji – omijanie powszechnie stosowanych zabezpieczeń to po prostu nieuczciwa gra i psucie zaufania do internetowego ekosystemu.
Pamiętam, jak kilka lat temu podobną burzę wywołały narzędzia do automatycznego pobierania kontaktów w social mediach. Praktyka ta, choć przez chwilę reklamowana jako wygodna innowacja, szybko została skutecznie zablokowana przez regulacje prawne i stanowcze decyzje operatorów.
Technologie AI a przyszłość wyszukiwania – nadzieje i obawy
Nie ulega wątpliwości, że Perplexity AI i podobne narzędzia zmieniają sposób, w jaki korzystamy z internetu. Jako osoba zawodowo związana z marketingiem i automatyzacją, śledzę te zmiany z zainteresowaniem. Zauważam sporą przewagę AI w szybkości przetwarzania danych, agregowania wiedzy oraz budowania kontekstowych odpowiedzi.
Wielu moich znajomych branżowych przyznaje, że przesiadka z „klasycznych” wyszukiwarek na narzędzia AI jest dla nich czymś naturalnym, bo pozwala po prostu oszczędzić czas. Tu jednak pojawiają się pytania o:
- wiarygodność źródeł – w końcu algorytm nie zawsze wie, kiedy informacja jest poprawna lub aktualna,
- możliwość weryfikacji pobieranych danych,
- prawa twórców i ich wpływ na krajobraz medialny.
Przyznam, że po kilku miesiącach testowania Perplexity AI coraz częściej stawiam sobie pytanie: czy narzędzie, które upraszcza dostęp do wiedzy, nie staje się jednocześnie zagrożeniem dla tych, którzy tę wiedzę tworzą?
Społeczność programistów i poradniki do masowego scrapowania
Ciekawym, choć niepokojącym zjawiskiem jest popularność poradników tłumaczących, jak samodzielnie skonfigurować narzędzia AI do masowego pobierania treści z Internetu. Dostrzegłem nawet wpisy, w których autorzy otwarcie chwalą się, że potrafią obchodzić zabezpieczenia duplikujące albo tworzą własne bazy danych na podstawie zaciągniętych materiałów.
Przykro mi, ale nie umiem zaakceptować sytuacji, w której twórczość jest traktowana jak darmowy surowiec mający zasilić kolejny algorytm. W polskiej kulturze przywiązanie do uczciwości, wzajemnego szacunku i poszanowania cudzej pracy zawsze było silną wartością. Dlatego nie dziwię się, że coraz głośniej słychać głosy krytyki i apele o lepszą ochronę praw twórców.
Konsekwencje dla rynku – AI, SEO i nowa rola właścicieli stron
Ostatnie zamieszanie wokół Perplexity AI to nie tylko temat dla prawników czy urzędników. W praktyce wpływa ono na codzienną rzeczywistość właścicieli stron internetowych, agencji marketingowych, twórców branżowych i zwykłych blogerów.
- Zmiana strategii SEO – już dziś obserwuję, że klasyczne metody pozycjonowania zaczynają tracić sens, jeśli ruch użytkowników przechodzi przez narzędzia AI i nie dociera do źródła.
- Rosnąca potrzeba edukacji – coraz więcej osób pyta mnie, jak uchronić własne treści przed masowym pobieraniem przez AI. Odpowiedź bywa trudna, bo nie zawsze da się wyegzekwować techniczne ograniczenia.
- Nowa definicja unikalności treści – AI potrafi wygenerować „oryginalne” teksty na podstawie setek tysięcy, a nawet milionów źródeł jednocześnie. W efekcie granica między pracą własną a syntetycznymi treściami zamazuje się coraz bardziej.
- Zmiany w modelach biznesowych – serwisy bazujące na płatnym dostępie czy unikalnych analizach muszą inwestować w bardziej wyrafinowane systemy zabezpieczeń lub zmieniać sposób oferowania treści (np. przez personalizację, zamykanie wybranych obszarów, stosowanie dynamicznych tokenów dostępu).
Nie ukrywam, że nawet konsultując się ze znajomymi z branży, coraz częściej wspólnie głowimy się, jak zabezpieczać wypracowaną wiedzę w czasach, gdy AI staje się wszechobecne. Narasta potrzeba budowania zaufania i znakowania własnych materiałów na różne, czasem bardzo kreatywne sposoby.
Perspektywa polska – czy nasze regulacje są wystarczające?
Patrząc na sytuację z krajowego podwórka, muszę przyznać, że przepisy obowiązujące w Polsce i Unii Europejskiej wydają się dość jasne, choć praktyka ich egzekwowania bywa miejscami „po polsku” zawiła.
Prawo autorskie wprost zakazuje kopiowania, przetwarzania i wykorzystywania treści bez zgody twórcy, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z technologią AI, czy człowiekiem. Wyjątki przewidziano dla dozwolonego użytku osobistego lub cytowania z zachowaniem określonych warunków. Z mojego doświadczenia wynika, że w przypadku masowego scrappingu przez narzędzia takie jak Perplexity AI, rzadko kiedy spełniane są te wymagania (choćby przez brak wyraźnego oznaczenia źródeł czy przekształcanie cytatów bez zgody).
Jeśli dodamy do tego zapisy RODO dotyczące ochrony danych osobowych (np. przy pobieraniu danych kontaktowych lub elementów profilowych), robi się z tego całkiem poważny galimatias prawny. Coraz częściej słyszę wśród polskich przedsiębiorców, że będą zmuszeni dochodzić swoich praw na drodze sądowej – niestety, procesy takie bywają długie, kosztowne i skomplikowane.
AI a polska mentalność – szacunek dla pracy twórczej
Tutaj muszę wtrącić swoją osobistą refleksję – łatwo zauważyć, że polscy internauci i przedsiębiorcy mają do własnej pracy stosunek bardzo emocjonalny. Gdy ktoś korzysta z ich twórczości bez zgody, nie odbierają tego jako błahej sprawy, lecz jako poważne naruszenie zasad współżycia społecznego. Chyba każdy z nas zna powiedzenia „bez pracy nie ma kołaczy” czy „cudze chwalicie, swego nie znacie” – nie ma nic dziwnego w tym, że właściciele portali czy pasjonaci tworzący blogi nie chcą, by ich wypracowane treści stały się darmową pożywką dla algorytmów zza oceanu.
Jak zabezpieczyć własną stronę przed nielegalnym skanowaniem?
Coraz więcej osób pyta mnie, co można zrobić, aby ograniczyć ryzyko masowego scrape’owania treści przez AI. Niestety, nie istnieje rozwiązanie idealne – niektóre metody jedynie utrudniają zadanie botom, inne skuteczniej blokują dostęp, lecz mogą też pogarszać komfort korzystania przez zwykłych użytkowników.
Oto kilka praktycznych wskazówek, które mogą Ci się przydać:
- Zamieszczaj, w miarę możliwości, plik robots.txt i regularnie go aktualizuj. To pierwszy sygnał dla większości „legalnych” botów, że pewne obszary strony są wyłączone z indeksowania.
- Wdrażaj systemy blokujące ruch podejrzanych user agentów oraz nietypowych zakresów adresów IP/ASN.
- Stosuj skuteczne mechanizmy CAPTCHA na stronach kluczowych lub wymagających większej ochrony.
- Zainstaluj na stronie narzędzia monitorujące nietypowy ruch i automatycznie blokujące masowe zapytania.
- Regularnie wyszukuj własne treści przy pomocy narzędzi śledzących duplikaty oraz alarmujących o naruszeniach praw autorskich (np. Copyscape, TinEye dla zdjęć).
- Rozważ stosowanie znaków wodnych na grafikach i zdjęciach oraz dynamicznych tokenów do serwowania kluczowych treści.
Sam korzystam z kilku tych metod i mogę powiedzieć, że choć nie dają one stuprocentowej ochrony, znacząco utrudniają życie masowym scraperom. Najlepiej jednak łączyć kilka narzędzi naraz – stare polskie porzekadło mówi przecież, że „lepiej dmuchać na zimne”.
Perspektywy na przyszłość – czy AI może jeszcze odzyskać zaufanie?
Nie sposób nie zauważyć, że zamieszanie wokół Perplexity AI stanowi poniekąd test dojrzałości dla całego rynku nowoczesnych technologii. Jeśli twórcy AI chcą dalej zyskiwać użytkowników, muszą nauczyć się szanować prawa innych i grać według jasno określonych zasad. Inaczej mówiąc – nie obędziemy się bez rozbudowy mechanizmów kontrolnych, wyraźnego oznaczania źródeł i jasnego respektowania licencji.
Ja osobiście wciąż wierzę, że rozwój technologii nie musi iść w parze z dewastacją rynku medialnego. Nowe narzędzia mogą przecież wspierać – nie tylko konsumować – twórczość, stymulować jakość i promować uczciwe praktyki. W przeciwnym razie grozi nam nie tylko obniżenie wartości samych treści, ale także rozpad zaufania wśród społeczności internetowej.
Podsumowanie – Perplexity AI pod ostrzałem, a internet na rozdrożu
Cała sprawa związana z Perplexity AI jest dla mnie przykładem starej zasady: innowacja rodzi konflikt tam, gdzie brakuje jasnych reguł i wzajemnego poszanowania. Na papierze narzędzia AI mogą imponować prędkością, wygodą, czasem wręcz zadziwiają precyzją agregacji danych. W praktyce jednak pojawia się cały szereg pytań o granice, prawo i etykę.
Z perspektywy firm takich jak nasza, które specjalizują się w marketingu, sprzedaży oraz automatyzacjach opartych na AI (szczególnie w narzędziach make.com, n8n), sprawa ta to znakomity prztyczek w nos dla wszystkich entuzjastów „wolnego korzystania z zasobów”. Jeśli nie powstaną jasne standardy współpracy, za chwilę możemy obudzić się w internecie, w którym każdy gra wyłącznie na siebie.
Ja osobiście uważam, że najlepszą drogą jest połączenie zdrowego rozsądku, szacunku do własnej i cudzej pracy oraz otwartości na kompromisy, które pozwolą każdemu – zarówno twórcom, jak i użytkownikom AI – wyjść na swoje. Bo – jak mawiała moja babcia – lepiej być mądrym przed szkodą niż po szkodzie.
Jeśli jesteś właścicielem serwisu, twórcą internetowym, marketerem albo po prostu użytkownikiem zatroskanym o przyszłość sieci – obserwuj uważnie, śledź aktualizacje prawne i nie bój się pytać profesjonalistów, jak chronić swoje interesy w cyfrowym świecie. Perplexity AI to tylko początek – niemniej jednak, wybory, których dokonamy teraz, mogą zadecydować o kształcie internetu na całe lata.
Źródła:
- Cloudflare – oficjalne komunikaty prasowe
- Analizy branżowe portali technologicznych (Telepolis, The Verge, Wired, Mashable)
- Doświadczenia zawodowe autora oraz opinie społeczności programistów i wydawców internetowych
Źródło: https://www.telepolis.pl/tech/oprogramowanie/clouflare-perplexity-ai-internet-scrapping