Wait! Let’s Make Your Next Project a Success

Before you go, let’s talk about how we can elevate your brand, boost your online presence, and deliver real results.

To pole jest wymagane.

Perplexity Comet – nowa przeglądarka, która śledzi użytkownika

Perplexity Comet – nowa przeglądarka, która śledzi użytkownika

Perplexity Comet – logo

Nowy gracz na cyfrowym rynku: czy Perplexity rzeczywiście ma szansę dogonić Google?

Jeszcze kilka lat temu, gdybym miał wymienić pierwszą rzecz, jaka przychodzi mi do głowy w temacie przeglądania internetu, od razu pomyślałbym o Google. Chyba podobnie jak ty – ta marka, przez lata, po prostu zrosła się z naszym codziennym „byciem online”. Jednak ostatnio, szperając w branżowych źródłach, natrafiłem na nazwę, która pojawia się coraz częściej i coraz głośniej – Perplexity.

To, co przykuło moją uwagę, to nie tylko opakowanie nowinek w ładne słowa, ale realna ambicja. Szef firmy, Aravind Srinivas, nie bawi się w półśrodki, wręcz przeciwnie: otwarcie przyznaje, że Perplexity Comet ma być przeglądarką szytą na miarę – z możliwością śledzenia aktywności użytkowników oraz dostarczania im „hiperpersonalizowanych” treści i reklam. I tu zaczynają się schody, ale o tym za chwilę.

Comet – czym nowa przeglądarka Perplexity wyróżnia się na tle konkurencji?

Najpierw jednak kilka słów o samym pomyśle. Ja, kiedy pierwszy raz uruchomiłem Cometa, miałem wrażenie, jakbym wszedł do swoistej cyfrowej kawiarni – niby przeglądarka, a nie do końca to, do czego przywykłem. Przede wszystkim:

  • Asystent AI w centrum działania – to nie jest zwykła wyszukiwarka czy otwieranie kart jak leci. Silnik Perplexity siedzi w samym środku i możesz z nim prowadzić pogawędkę niemal na każdy temat.
  • Wyszukiwanie agentowe (Agentic Search) – pożegnaj tradycyjny sposób przeszukiwania sieci poprzez wpisywanie frazy i żmudne klikanie w linki. Tutaj wskazujesz cel, a całą drogę pokonuje AI.
  • Kontrola nad mailami, kalendarzem, dokumentami – Comet analizuje treści maili, komentuje wątki, podsumowuje, ułatwia życie poprzez integrację z usługami Google oraz platformami typu YouTube.
  • Dostępność dla subskrybentów Perplexity Max – niestety trzeba wydać 200 dolarów miesięcznie (cały czas mam nadzieję, że pojawi się jakiś bardziej „ludzki” pakiet…), ale producent już przebąkuje o przyszłej darmowej wersji.
  • Kompatybilność i elastyczność – zbudowany na Chromiowym fundamencie, co pozwala migrować rozszerzenia z Chrome i mieć wszystko pod ręką.
  • Wersje na Windows, macOS, plany na mobilki – bardzo dobrze, że nie ograniczają się do jednego środowiska, bo przecież dziś każdy z nas pracuje na kilku sprzętach.

Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że taki „AI w środku przeglądarki” to coś, co na początku może trochę onieśmielać, ale bardzo szybko przechodzi się na tryb „po co się męczyć, niech robot zrobi za mnie”.

Wyszukiwanie agentowe – koniec klikania, początek delegowania

To, co Comet oferuje naprawdę, urywa mi czapkę – i to nie z powodu kolejnej ładnie opakowanej funkcji. Kiedy czytam długi artykuł, często nie mam siły, by zgłębiać każdy akapit. Dzięki Cometowi po prostu zlecam streszczenie tekstu, a za chwilę mam esencję „na tacy”.

W podobny sposób działa to dla nagrań wideo z YouTube, dokumentów Google, a nawet zwykłych wiadomości mailowych. Przez ostatnie kilka tygodni testowałem ten mechanizm i naprawdę, jeśli mógłbym wrócić do czasów studenckich z takimi narzędziami – niejedną noc bym odespał.

Komuś pewnie wyda się to lenistwem, ale tak szczerze: w dzisiejszych czasach oszczędność czasu liczy się niemal na wagę złota. I pieniądze też, chociaż obecny cennik Perplexity Max nieco studzi zapał.

Co to oznacza dla nas, użytkowników?

Chciałbym podkreślić trzy sprawy, które najbardziej dają się odczuć przy codziennym używaniu Cometa:

  • Znikają przestoje, skakanie między kartami, wieczne szukanie „gdzie to ja to widziałem…”.
  • Skupienie się na efektach – zamiast przekopywać coraz dłuższe listy linków (co, przyznaję, bywa po prostu nużące), dostajesz konkretne podsumowania, niejednokrotnie w formie „pigułki wiedzy”.
  • Integracja z narzędziami codziennego użytku – maile, plany, notatki – wszystko zaczyna działać razem. Czasem aż trudno ogarnąć, jak te rzeczy dobrze się ze sobą „dogadują”.

Oczywiście, nie ma róży bez kolców.

Prywatność – czy rzeczywiście trzymamy dane „blisko siebie”?

Gdybym miał wskazać rzecz, która budzi najwięcej emocji i obaw (szczególnie wśród moich znajomych z IT), to zdecydowanie jest to śledzenie aktywności użytkowników. Sam szef Perplexity potwierdził, że ich nowy Comet będzie doglądać naszych wizyt w sieci, żeby serwować odpowiednio dobrane treści.

Pytanie tylko: ile informacji musi „przejść przez ręce AI” i do czego zostaną wykorzystane?

Firma twierdzi, że:

  • Dane są przechowywane lokalnie, a nie na chmurowych serwerach.
  • Algorytmy nie wykorzystują tych informacji do trenowania modeli AI.

Z jednej strony brzmi to trochę jak bajka o złotym jaju, ale nie mam powodu, żeby nie wierzyć w dobre intencje – w końcu inwestują w to potężne firmy i osoby prywatne z pierwszych stron gazet (Jeff Bezos i Nvidia lubią sobie „pochylić się” nad niebanalnymi projektami).

Sam jednak pamiętam, jak wiele razy już obiecywano nam przejrzystość i bezpieczeństwo, a rzeczywistość różnie to weryfikowała – nie będę ukrywał, czasem jestem jakby „trochę na nieufnym”, bo życie nauczyło mnie dmuchać na zimne.

Pułapki personalizacji – gdzie kończy się wygoda, a zaczyna inwigilacja?

W sumie mam wrażenie, że świat dzieli się dziś na dwa obozy. Jedni nawet nie zastanawiają się, kto patrzy na ich cyfrowe kroki („skoro mam coś do ukrycia, to wyłącz internet”), inni podnoszą larum o każdą linijkę logów.

Przykład z życia: znajomy spec od ochrony danych nigdy nie korzysta z domyślnych przeglądarek, a każdy plik wrzuca przez trzy filtry. Ja mam złoty środek – korzystam, ale staram się rozumieć konsekwencje. W Cometcie intryguje mnie fakt, że mam obietnicę lokalnego przetwarzania i braku wykorzystywania moich danych do uczenia AI.

Oczywiście dopiero upływ czasu pokaże, na ile deklaracje firmy będą przekładały się na realne bezpieczeństwo. W końcu, jak mawiał klasyk: „zaufanie jest dobre, kontrola lepsza”.

Perplexity Comet w praktyce – pierwsze kroki i potencjał do biznesu

Z własnych obserwacji zauważam, że Comet ma ogromny potencjał dla osób, które, podobnie jak ja, żyją w ciągłym biegu pomiędzy spotkaniami, a deadline’y gonią jeden za drugim.

Dlaczego Comet może być strzałem w dziesiątkę dla biznesu?

  • Automatyzacja powtarzalnych działań – spotkania, odpowiedzi na maile, podsumowania z dokumentów.
  • Błyskawiczne research’e – szybkie zgromadzenie informacji z różnych źródeł bez potrzeby ręcznego przeszukiwania setek witryn.
  • Integracja z narzędziami do zarządzania projektami – pozwala objąć strategiczną kontrolę nad zadaniami, bo wszystko mamy jakby pod jednym dachem.
  • Efektywność zespołu – pracując w grupie, łatwiej synchronizować kalendarze czy organizować spotkania na bazie wspólnej przestrzeni cyfrowej.
  • Możliwość połączenia z systemami do automatyzacji biznesowej (np. make.com czy n8n, z których sam korzystam na co dzień i wiem, jak upraszczają pracę – tu nowe API Cometa może naprawdę pokazać pazur).

Słowem, dla firm, które stawiają na wydajność i szybkość – Comet zapowiada się ciekawie, choć biorąc cenę pakietu „Max” pod uwagę, to narzędzie raczej dla przedsiębiorstw niż dla każdego Kowalskiego.

Jak zacząć?

Kiedy postanowiłem spróbować Cometa na własnej skórze, przeszedłem przez kilka kroków:

  • Rejestracja w serwisie Perplexity – zakładanie konta jest szybkie, choć na razie wymaga podpięcia karty płatniczej.
  • Wybór abonamentu – jeśli nie boisz się inwestycji, pakiet Max daje wstęp do wszystkich funkcji. Ja akurat trafiłem na okres testowy, co pozwoliło mi przetestować narzędzie „na spokojnie”.
  • Instalacja przeglądarki na docelowym systemie operacyjnym – kilka minut i wszystko gotowe, jeśli już pracowałeś na Chrome, poczujesz się jak w domu.
  • Migracja rozszerzeń – pluginy z Crhome’a przechodzą niemal bezboleśnie, co dla mnie, jako fana rozbudowy funkcji, było kluczowe.
  • Pierwsze kroki z AI-asystentem – szybkie testy, proste zapytania, kilka prób automatyzacji… i od razu zauważyłem różnicę w codziennym tempie pracy.

Nie ukrywam, że mimo łatwego wdrożenia, początkowe zetknięcie z AI asystentem wymaga chwili adaptacji – trochę jak przesiadka z roweru na motocykl. Możesz jechać powoli, ale kusi, żeby przyspieszyć.

Personalizacja czy nachalna sprzedaż? Hiperpersonalizowane reklamy w Comet

Jeden z najbardziej medialnych elementów Cometa dotyczy reklam. Jak deklaruje sam CEO Perplexity, przeglądarka będzie śledzić strony odwiedzane przez użytkownika, by oferować reklamy dobrane z niespotykaną dotąd precyzją. I tu właśnie zaczyna się nowy rozdział w relacji użytkownik-technologia.

Jak wygląda to w praktyce?

  • Analiza aktywności – każda interakcja w sieci, każde obejrzane wideo, przeczytana wiadomość, wchodzi do „koszyka” algorytmów.
  • Tworzenie profilu użytkownika – AI buduje twoją cyfrową „kartotekę”, by lepiej dobrać treści i reklamy.
  • Personalizowane rekomendacje – pojawiają się bannerki, propozycje zakupów, czy nawet sugestie filmów zgodne z twoimi nawykami.
  • Mniej przypadkowych reklam, więcej trafionych propozycji – w teorii to oszczędność czasu, bo nie musisz przedzierać się przez oferty, które cię nie interesują.

Sam, choć doceniam wygodę, zdarzało mi się poczuć dyskomfort, gdy po obejrzeniu jakiegoś produktu nagle w sieci wszystko kręciło się wokół „mojego wyboru”. Pół żartem, pół serio – czasem zastanawiam się, czy przeglądarka nie wiedziała o mnie więcej niż najbliżsi…

Czy to jeszcze wygoda czy już podsłuchiwanie?

Przy personalizacji oferty zawsze istnieje pokusa, by iść o krok dalej – a wtedy można wpaść w pułapkę nachalności. Granica jest płynna: niekiedy dostaję świetnie sprofilowane propozycje, a czasem trafia się reklama, która nijak się ma do moich preferencji.

Myślę, że warto zadawać sobie pytanie, dokąd to wszystko zmierza. Gdzie leży ta granica? Dla mnie ważny jest kompromis – korzystam z rozwiązań, ale równocześnie zwracam uwagę na to, jak wiele ze swoich danych udostępniam.

Przyszłość przeglądania – czy Perplexity Comet wyznaczy nowy standard?

Perplexity jawnie deklaruje, że chcą rozbić stary porządek i wprowadzić nowe zwyczaje do świata wyszukiwania. Głośno, bez wahania mówią o:

  • Rozszerzaniu funkcjonalności AI – Comet już teraz integruje usługi, a z czasem ma stać się centralnym narzędziem do zarządzania całą aktywnością online.
  • Automatyzacji codziennych spraw – planowanie spotkań, rezerwacje, zakupy – wszystko ma przebiegać szybciej, płynniej i wygodniej.
  • Wersje międzynarodowe i ekspansja – współpraca z azjatyckimi operatorami (Bharti Airtel).
  • Wzrost zaufania do AI – transparentność i deklarowana ochrona danych.
  • Obsługa najpopularniejszych systemów operacyjnych – nie zamykają się na jeden rynek.

Jeśli to się uda, być może rzeczywiście będziemy mówić o czymś, co zmieni Internet na długie lata. Chociaż w środowiskach ekspertów cały czas toczy się dyskusja, czy Perplexity Comet to przełom, czy po prostu dobrze zaprojektowane narzędzie, które „dojrzało do czasu”.

Czy Polacy pokochają Cometa? Lokalny kontekst i szanse na popularność

Znam realia naszego rynku i wiem, jak ważne są nie tylko innowacje, ale i zdrowy sceptycyzm. Polacy, jak pokazuje wiele raportów, z jednej strony chętnie sięgają po nowości, z drugiej – przyglądają się każdej zmianie przez szkło powiększające.

Podejrzewam, że przez pierwsze miesiące Comet będzie narzędziem dla entuzjastów technologii, analityków i biznesu. Na szerszą popularyzację trzeba będzie poczekać – szczególnie, że cena startowa raczej odstraszy statystycznego internautę. Ale jeśli firma sprosta oczekiwaniom, a wersja darmowa rzeczywiście trafi na rynek – może być ciekawie.

Nie zdziwię się, jeśli za 2-3 lata na uczelniach czy szkoleniach marketingowych Comet będzie pokazywany jako studium przypadku: jak AI weszła pod strzechy i jak zmieniła nasze przyzwyczajenia. Trochę tak, jak kiedyś wszyscy mówili „wygoogluj”, dziś ktoś powie „spytaj Cometa”.

Automatyzacja zadań i AI – czy Comet wesprze Twoje procesy biznesowe?

Z mojej perspektywy, narzędzia takie jak make.com i n8n na dobre zagościły w polskich firmach wszędzie tam, gdzie liczy się sprawność i automatyzacja. Jeśli Comet rzeczywiście otworzy swoje API i integracje, możemy liczyć na szybkie wdrożenia nowych procesów, na przykład poprzez:

  • Automatyczne generowanie raportów z wyszukiwań
  • Tworzenie zadań na podstawie kalendarza i wiadomości mailowych
  • Alerty o ważnych zmianach w ofertach czy konkurencji
  • Szybką synchronizację danych z CRM czy narzędziami projektowymi

W Marketing-Ekspercki sami korzystamy z rozwiązań no-code, które pozwalają skrócić czas wdrożenia nowych projektów. Widzę potencjał, by Comet został kolejnym ogniwem w tej układance. Pozostaje tylko poczekać na pełną dokumentację API i pierwsze wdrożenia.

Moje przemyślenia – kilka rad dla zainteresowanych wdrożeniem Cometa w firmie

Oto kilka zasad, które stosuję na co dzień, wdrażając nowe technologie – polecam każdemu, komu Comet „chodzi po głowie”:

  • Testuj na niewielkiej grupie – zanim rzucisz całą firmę na głęboką wodę, wybróbuj nowość w małym zespole, najlepiej z wytypowanymi „entuzjastami technologii”.
  • Obserwuj realne korzyści i zagrożenia – nie każde narzędzie pasuje do każdego biznesu. Sprawdź, jak Comet radzi sobie z typowymi zadaniami w firmie i czy rzeczywiście daje efekty, na których ci zależy.
  • Dbaj o cyberhigienę – nawet jeżeli dane są przechowywane lokalnie, nie zwalnia to z myślenia o bezpieczeństwie. Aktualizacje, silne hasła, segmentacja zadań – nie ma innej drogi.
  • Szanuj preferencje zespołu – jedni będą zachwyceni, inni wolą stare, sprawdzone narzędzia. Równowaga i pragmatyzm bardzo się przydają.

Dodam też od siebie: nie bój się eksperymentować, ale zawsze miej plan awaryjny. Technologia jest dla ludzi, nie odwrotnie – a trochę dystansu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Podsumowanie i spojrzenie w przyszłość – czy Comet zmieni rynek przeglądarek?

Patrząc na to wszystko z perspektywy kilku ostatnich miesięcy bardzo intensywnych zmian w dziedzinie AI, jestem ostrożnym optymistą. Comet z pewnością dostarcza czegoś świeżego, potrafi oczarować prostotą obsługi i ogromem możliwości – ale wymusza też na nas zastanowienie się, gdzie leży granica swobody i prywatności.

Czy chcesz mieć inteligentnego asystenta, który naprawdę wie, czego potrzebujesz? Decyzja, jak zawsze, należy do ciebie. W świecie, w którym coraz trudniej znaleźć moment ciszy offline, każdy z nas musi wypracować własną strategię korzystania z digitalowych nowości.

Jedno jest pewne: Perplexity Comet to nie tylko nowa przeglądarka. To sygnał, że Internet właśnie wchodzi w zupełnie nową erę – czas cyfrowych partnerów, nie tylko narzędzi. A jak to się przyjmie w Polsce? Zobaczymy. Jak głosi stare przysłowie, „nie od razu Kraków zbudowano”, ale warto mieć oczy szeroko otwarte.

Artykuł pochodzi od zespołu Marketing-Ekspercki – jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o automatyzacji AI w biznesie, sprawdź nasze kolejne wpisy lub zapisz się na konsultację.

Źródło: https://mamstartup.pl/perplexity-idzie-sladami-google-nowa-przegladarka-ma-sledzic-wszystko-co-robisz-online/

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry