Comet od Perplexity – AI, śledzenie i nowe oblicze przeglądania internetu

Wprowadzenie: kiedy sztuczna inteligencja trafia prosto w przeglądarkę
Śledzę rozwój nowych technologii już od dobrych kilku lat i mogę śmiało powiedzieć, że rzadko kiedy coś wzbudzało we mnie takie emocje, jak debiut przeglądarki Comet od Perplexity. Dawno temu, gdy Google Chrome zaczynał swoje podboje, rynek zadrżał – teraz, wszystko wskazuje na to, że szykuje się kolejna burza. Firma Perplexity mierzy wysoko: planuje zbudować alternatywę dla Google, wykorzystując sztuczną inteligencję nie jako dodatek, ale jako filar funkcjonowania nowego narzędzia.
W moim świecie – gdzie codziennie przeplatam zadania marketingowe z analizą narzędzi automatyzujących sprzedaż i biznes online – takie nowinki jak Comet wywołują prawdziwy dreszcz emocji połączony z nutką sceptycyzmu. Bo, wiadomo, każda medal ma dwie strony.
Ten artykuł to nie tylko opowieść o funkcjach przeglądarki. Postaram się przybliżyć ci, jakie realne możliwości oferuje to narzędzie, komu może się przydać, jaka jest kulisy polityki prywatności, a także podzielę się subiektywnymi spostrzeżeniami z własnych testów i pracy z AI. Usądź się wygodnie, zabieram cię w świat, gdzie granica między marketingiem, technologią a prywatnością staje się coraz bardziej płynna.
Geneza Comet – kilka słów o Perplexity AI i wizji Aravinda Srinivasa
Dla porządku warto przedstawić, kto stoi za tym całym zamieszaniem. Perplexity AI powstało w Kalifornii z inicjatywy inżyniera po doktoracie na Berkeley, Aravinda Srinivasa. Ten człowiek, mający doświadczenie m.in. w OpenAI, DeepMind i Google, uchodzi za nieformalnego „wodza nowego myślenia” o sieci przyszłości.
Choć o Perplexity mówi się jako o wyzwaniu rzuconym Google, to trzeba uczciwie przyznać, że startup już dziś przyciągnął wielkich inwestorów – wymienię choćby Jeffa Bezosa, Nvidię czy Deutsche Telekom. Te nazwiska nie są przypadkowe i z pewnością podnoszą poprzeczkę oczekiwań wobec zespółu. Ja jednak, jak każdy kto liznął marketingu i sprzedaży w praktyce, wiem, że nie samym kapitałem człowiek żyje. Trzeba jeszcze zainteresować użytkownika – a to zadanie, które niejednemu już spędziło sen z powiek.
Comet: czym różni się od tradycyjnych przeglądarek?
Moje pierwsze wrażenie: **Comet odrzuca klasyczne podejście do przeglądania internetu i wrzuca AI w sam środek gry**. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że to nie jest tylko „ładniejszy Chrome” czy „przeglądarka z chatem AI”. Tu mówimy (i czuję to po testach) o czymś, co już przy starcie ma ambicje wyprzedzić konkurencję o kilka długości.
Co potrafi Comet Assistant?
Wyróżnikiem Comet jest Comet Assistant – wirtualny asystent AI. Każdy, kto choć raz korzystał z Translatora Google albo podstawowych asystentów głosowych, poczuje tu powiew świeżości. Asystent od Perplexity działa w tle, podsumowuje dokumenty, wyciąga najważniejsze dane z maili, obsługuje kalendarz i – najważniejsze – odpowiada w naturalnym języku na pytania dotyczące aktywności w przeglądarce.
Wyobraź sobie sytuację, w której:
- Niebawem kończy ci się raport w Google Docs – wystarczy poprosić asystenta o „szybkie podsumowanie” i gotowe.
- Oglądasz webinar na YouTube, nie masz czasu – Comet Assistant podsyła zestawienie kluczowych fragmentów.
- Musisz przelecieć przez dziesiątki otwartych kart? Asystent sam wyłuskuje esencję informacji.
W praktyce więc, narzędzie wpisuje się idealnie w codzienność każdego, kto ceni sobie porządek, wydajność i… najzwyczajniej w świecie nie chce tracić czasu.
Z jakich systemów można korzystać?
Oczywiście, nie można przemilczeć ograniczeń – Comet obecnie działa wyłącznie na Windowsie i macOS, a wersje mobilne są dopiero zapowiadane. Sama przeglądarka korzysta z silnika Chromium, więc jeśli masz swoje ulubione rozszerzenia z Chrome czy Edge, przejście jest płynne (co zresztą sprawdziłem na własnej skórze).
Kto może skorzystać z Comet? Co z ceną?
No i tu, niestety, jest drobna przeszkoda: **początkowo dostęp do przeglądarki mają wyłącznie subskrybenci planu Perplexity Max** (koszt – bagatela, 200 dolarów miesięcznie!) oraz osoby z zaproszeniami z listy oczekujących. Firma oficjalnie zapowiada, że z czasem pojawi się darmowa wersja na szeroki rynek – nie ukrywam, czekam z niecierpliwością, bo szeroka dostępność Comet może być „gamechangerem” w świecie przeglądarek.
Comet AI w akcji – codzienne przykłady użycia w pracy i biznesie
Zacznę od tego, co dotyka mnie bezpośrednio. Cały mój zawodowy dzień to żonglerka: maile, webinary, dokumenty klientów, konsultacje i research. Testując Comet, szybko zauważyłem, że asystent AI faktycznie usprawnia codzienne zadania:
- Podsumowywanie artykułów i raportów ze stron branżowych – działa bez zarzutów.
- Wyłapywanie cytatów i fragmentów video (YouTube) do prezentacji – bardzo wygodne rozwiązanie, oszczędza masę czasu.
- Porządkowanie kalendarza i przypominanie o istotnych wydarzeniach – tu też Comet dopieszcza szczegóły.
- Kontekstowe wyciąganie informacji z historii przeglądania – dla specjalisty ds. sprzedaży i marketingu marzenie!
Muszę tu być sprawiedliwy – nie jest tak cukierkowo, jakby się mogło wydawać. AI bywa przekorna, zdarzają się błędy interpretacji (choć rzadko), a polskie teksty są czasem podsumowywane nieco ogólnikowo. Jednak dynamika rozwoju narzędzi bazujących na AI pozwala mi wierzyć, że to „choroby wieku dziecięcego”.
Mechanizmy śledzenia – jak Comet analizuje nasze zachowania?
Temat, który nie daje spać po nocach niejednemu specjaliście od prywatności, ale i zwykłym użytkownikom. Aravind Srinivas – dość nietypowo dla branży – otwarcie przyznał, że Comet ma za zadanie śledzić aktywność użytkowników w internecie po to, by oferować hiperpersonalizowane reklamy i jeszcze dokładniejsze podpowiedzi AI. Nie jest to ukrywana funkcjonalność – wprost przeciwnie, Perplexity traktuje to jako argument sprzedażowy: „lepsze AI dzięki głębszej analizie twoich cyfrowych śladów”.
Oczywiście, większości z nas taki poziom analizy może wydać się zbyt daleko idący. Firma tłumaczy, że dane są przechowywane lokalnie i nie wykorzystuje się ich do trenowania ogólnych modeli AI. Rzecz jasna, ten argument jest częściowym uspokojeniem dla bardziej świadomych użytkowników, ale – nie oszukujmy się – **każda ingerencja w sferę prywatności to punkt zapalny**.
Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tym podejściem Comet, przyszły mi do głowy cytaty: „w internecie nic nie ginie” i „jeśli coś jest za darmo, to ty jesteś produktem”. Tu, zdaje się, te słowa nabierają siły jak nigdy dotąd.
Czy ta czułość na dane użytkownika może się skończyć aferą?
Jako ktoś, kto przez lata doradzał w sprawach RODO i polityki prywatności w marketingu, widzę tu potężne ryzyko. Jeśli firma nie zadba o szczegółowe regulacje i prostotę ustawień prywatności, europejscy regulatorzy mogą „przewietrzyć” amerykańskiego giganta szybciej niż zdąży na dobre wejść na rynek.
Z drugiej strony – i trzeba to zaznaczyć uczciwie – dla wielu użytkowników wygoda wygrywa z rozterkami o prywatność, co świetnie pokazał popularyzujący się trend na „wszystko w jednym miejscu” (świetnym przykładem jest polski Blik czy Allegro).
Sztuczna inteligencja a nowe modele reklamy. Co się zmienia?
W świecie marketingu digitalowego personalizacja to chleb powszedni. Jednak to, co zapowiada Perplexity, to już pełna indywidualizacja przekazu reklamowego, wynikająca z bardzo głębokiej analizy zachowań online.
W praktyce więc, możesz spodziewać się, że Comet nie tylko podpowie ci ciekawy webinar czy przecenę sam raz na twoją kieszeń, ale i „odgadnie” moment, kiedy będziesz gotów kliknąć w promowaną ofertę. Taka inteligentna, kontekstowa reklama, o jakiej marketerzy mogli do tej pory tylko śnić.
Zmieni się zatem nie tylko komfort przeglądania, ale i sam sposób targetowania klientów.
- Marketerzy — mają szansę na dotarcie do użytkownika z „niemal szytym na miarę” komunikatem.
- Przeciętny internauta — zyskuje ofertę bardziej adekwatną, choć traci część anonimowości w sieci.
Ciekaw jestem, jaki wpływ wywrze to na rynek reklamowy. Jak każdy, kto żyje „z klików”, wyczekuję z zainteresowaniem, jak Comet wywrze presję na Facebooka, Google i całą branżę.
Po stronie użytkownika – możliwe korzyści i realne zagrożenia
Większość nowinek technologicznych wywołuje u ludzi ambiwalentne odczucia. Ja sam, z jednej strony, ekscytuję się możliwościami, jakie daje Comet, z drugiej – niepokoję się skalą śledzenia online. To trochę jak jazda na rowerze bez rąk – wspaniałe uczucie wolności i ryzyko stłuczki zarazem.
Czego możesz się spodziewać, korzystając z Comet?
- Wygody – AI przeprowadzi cię przez gęsty las informacji i zrobi zamieszanie na twoim pulpicie nieco bardziej znośnym.
- Oszczędności czasu – przestajesz klikać, zaczynasz rozmawiać z komputerem. Działa szybciej, wygodniej, bardziej „po ludzku”.
- Efektywniejszej pracy – asystent podpowiada, pilnuje terminów i integruje się z twoim stylem pracy.
- Zagrożenia dla prywatności – twój cyfrowy ślad staje się cennym produktem, a poczucie anonimowości coraz bardziej umowne.
Nie ma róży bez kolców – sam musisz zdecydować, czy „coś za coś” jest dla ciebie opłacalne.
Perspektywa dla biznesu – Comet w praktyce marketingowej i sprzedażowej
Wyobrażam sobie, że za moment Comet pojawi się na radarze każdej rozwiniętej firmy, która wykorzystuje automatyzacje i nowoczesne wsparcie sprzedaży. Model pracy z AI w przeglądarce otwiera przed nami nowe, niestandardowe możliwości.
Dla marketerów:
- Real time insights – analizy na bieżąco, podsumowania trendów z rynku, monitoring konkurencji.
- Automatyczne podsumowania kampanii i raportów – narzędzie samo „odrabia pracę domową”.
- Integracja z narzędziami CRM – AI ściąga kluczowe dane na pulpit, nie musisz już klepać tabelek po nocach.
- Lepiej targetowane kampanie dzięki hiperpersonalizacji.
Dla osób zajmujących się sprzedażą:
- Podsumowania spotkań, maili, prezentacji – łatwość wyciągania wniosków i oszczędność czasu.
- Automatyczne przypominanie o leadach i zadaniach z kalendarza.
- Wsparcie kontaktu z klientem, opisy produktów, dużo sprawniej niż ręcznie.
- Przeszukiwanie historii rozmów – AI szybko odszuka, kto i co pytał kilka tygodni temu.
Z punktu widzenia firmy Marketing-Ekspercki, gdzie automatyzacje w narzędziach make.com czy n8n stają się chlebem powszednim, integracja przeglądarki z AI daje szansę na nową jakość obsługi klientów. Wreszcie można odrzucić toporne interfejsy i zacząć współpracować z AI jak z żywą osobą w zespole.
Kultura cyfrowa i filozofia Srinivasa – czy świat jest gotów?
Szeroko pojęte społeczeństwo cyfrowe nie od razu polubi każdą rewolucję. Tak samo było z Gmail, Facebookiem i każdą inna innowacją ostatnich lat. Sam muszę przyznać – historia pokazuje, że z czasem „stałe elementy krajobrazu” ewoluują w kierunku większej wygody, a użytkownicy uczą się korzystania z nowych narzędzi.
Aravind Srinivas zachwala pełną integrację AI z wyszukiwaniem, przekonuje, że im bardziej „ludzka” staje się technologia, tym szybciej zakorzenia się w naszej codzienności. Imponuje mi upór i determinacja tego wizjonera – do tej pory to rzadkość wśród ludzi zarządzających na styku AI i big data.
Nadchodzi era „rozmów” z przeglądarką – jak może wyglądać przyszłość internetu?
Już dziś mam przeczucie, że Comet pokazuje kierunek rozwoju całego rynku:
- Będziemy przeszukiwać sieć w języku, którym mówimy na co dzień, a nie „szukaj hasła, potem przejdź przez 200 wyników”.
- Asystenci AI zastąpią nam część pracy grzebania w archiwach, researchu i sprzątania cyfrowego biurka.
- Prywatność przesunie się na dalszy plan, wygoda i szybkość – na czoło rankingu potrzeb.
- Reklama stanie się nieporównywalnie bardziej precyzyjna (co z jednej strony ułatwi życie, z drugiej – budzi trochę grozy).
Tak, wiem, brzmi to częściowo jak scenariusz z „Black Mirror”. Jednak prawda jest taka, że na rynku IT wygrywa ten, kto szybciej zrozumie zmianę i wskoczy na falę. Ja już ustawiam się w kolejce po darmową wersję Comet – i sądząc po reakcjach w branży, nie jestem sam.
Comet a polski użytkownik – czy warto czekać?
Przyznaję, wśród rodzimych użytkowników narzędzia AI dopiero zdobywają popularność. W Polsce w dalszym ciągu królują klasyczne wyszukiwarki, a stereotyp o państwowym podejściu do prywatności wciąż trzyma się mocno. Jednak, jeśli znasz język angielski i korzystasz z przeglądarki do pracy kreatywnej, researchu czy obsługi klientów międzynarodowych – **Comet może okazać się prawdziwym odkryciem**.
Z własnego doświadczenia powiem, że pierwsze dni z Comet pomagają poukładać chaos w przepastnej liczbie zakładek, maili i dokumentów. Można zapomnieć o notatkach na samoprzylepnych karteczkach czy przekopywaniu się przez foldery. Asystent AI to taki „wesolutki pomocnik”, który momentami wie o nas więcej niż własna żona.
Oczywiście, zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo prywatność jest nie do oddania za żadne pieniądze. I szanuję tę perspektywę. Lecz, jak mówi stare przysłowie: „kto pierwszy ten lepszy” – a narzędzia AI w Polsce będą z miesiąca na miesiąc coraz popularniejsze.
Podsumowanie – czy Comet przedefiniuje pojęcie przeglądarki?
Pozwól, że w kilku punktach zbiorę najbardziej istotne kwestie:
- Comet od Perplexity to pierwsze narzędzie, gdzie AI jest nie dodatkiem, lecz fundamentem doświadczenia użytkownika.
- Asystent AI realnie usprawnia codzienność: research, porządkowanie dokumentów, kontakty z klientami.
- Mechanizmy śledzenia, choć deklarowane jako bezpieczne, rodzą pytania o prywatność i model biznesowy firmy (hiperpersonalizowane reklamy).
- Obecnie to rozwiązanie dla elity „technologicznych entuzjastów”, ale – jeśli Perplexity udostępni darmowy wariant – możemy być świadkami nowego etapu rozwoju wyszukiwarek.
- Świat marketingu, sprzedaży i automatyzacji zyska potężne narzędzie, które w połączeniu z platformami make.com lub n8n otworzy zupełnie nowe rozdziały obsługi klienta – szybciej, wygodniej, mniej stresu.
Nie jestem wróżbitą, ale wyczuwam, że jeśli Perplexity utrzyma tempo rozwoju, zepchnie konkurencję w narożnik. A ja – jako specjalista od automatyzacji i entuzjasta AI – z dużą nadzieją czekam na to, jak ta technologia poradzi sobie „na polskim podwórku”.
I zostawię cię z myślą: czy wygoda, oszczędność czasu i rewolucyjne możliwości warte są kompromisów w kwestii prywatności? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Jak mawiał mój dziadek, „nie ma lekko, ale próbować trzeba”! Śledź dalsze losy Comet razem ze mną – w końcu, kto wie, jaką niespodziankę cyfrowy świat przyniesie już jutro?
Źródło: https://mamstartup.pl/perplexity-idzie-sladami-google-nowa-przegladarka-ma-sledzic-wszystko-co-robisz-online/

