OpenAI kontra New York Times: ochrona prywatności użytkowników ChatGPT
Ostatnie wydarzenia na linii OpenAI – New York Times stały się szeroko komentowane nie tylko w środowisku technologicznym, lecz również wśród użytkowników rozwiązań opartych o sztuczną inteligencję. Osobiście — jako osoba pracująca na styku prawa, technologii i marketingu — obserwuję te zmagania z nieukrywanym zainteresowaniem. Cała sytuacja pokazuje, jak szybko rośnie rola ochrony danych osobowych oraz jak łatwo jednocześnie można zapomnieć, że pod każdym algorytmem stoi prawdziwy człowiek. Zatem — pozwól, że opowiem ci, jak ewoluuje ten spor i co on oznacza dla ludzi korzystających z ChatGPT, zarówno zawodowo, jak i prywatnie.
Rys historyczny: Jak doszło do konfliktu OpenAI i New York Times?
Początek tej historii nie zwiastował wielkiego zamieszania. Jednak lawina ruszyła w 2023 r., kiedy to New York Times pozwał właścicieli ChatGPT i ich technologicznego partnera. Gazeta zarzuciła im czerpanie z tysięcy artykułów bez zgody, tylko po to, by „nakarmić” modele językowe na których działa popularny chatbot.
Sędzia Sidney Stein orzekł niedawno, że oskarżenia wydają się mieć solidne podstawy. Stwierdził, że OpenAI oraz firma współpracująca mogli nakłaniać do naruszania praw autorskich poprzez dopuszczenie generowania fragmentów artykułów objętych ochroną.
- 2023 rok: Pozew New York Times przeciwko twórcom ChatGPT.
- Kwiecień 2025: Sąd uznaje zasadność żądań gazety.
- Czerwiec 2025: Nakaz sądowy – zachować i wyodrębnić logi rozmów użytkowników.
Z pozoru – typowa batalia prawna. W praktyce – istny rollercoaster dla wszystkich dbających o swoją prywatność w sieci. Tak się składa, że i ja – jako entuzjasta narzędzi AI – zacząłem wtedy baczniej śledzić każdą aktę tego sporu.
O co chodzi w nakazie przechowywania danych użytkowników ChatGPT?
W maju 2025 roku sąd postanowił, że twórcy ChatGPT są zobowiązani do gromadzenia i wyodrębniania danych z logów rozmów użytkowników. Wszystko po to, by wyjaśnić, czy technologia generująca tekst faktycznie korzysta z treści należących do gazety, z naruszeniem jej autorskich praw.
Jak szeroki jest zakres żądanych przez sąd danych?
- Dotyczy ponad 400 milionów użytkowników ChatGPT tygodniowo.
- Obejmuje użytkowników indywidualnych (Free, Plus, Pro, Teams).
- Włącza deweloperów korzystających z API bez specjalnej umowy o zerowej retencji danych.
- Nie dotyczy natomiast użytkowników ChatGPT Enterprise, Edu oraz klientów API z wyłączoną retencją.
Muszę przyznać, że ta skala robi wrażenie nawet na osobach mających do czynienia z big data na co dzień. To już nie jest „awantura o pisankę”, tylko bardzo delikatny temat — dotykający fundamentalnych praw każdego internauty.
Stanowisko OpenAI: granica między wymogami prawa a ochroną użytkownika
OpenAI nie pozostawiło wątpliwości, że zamierza bronić prywatności swoich użytkowników jak niepodległości. Sam Altman, szef firmy, napisał na platformie X coś, z czym trudno się nie zgodzić:
„Będziemy walczyć z każdym żądaniem, które zagraża prywatności naszych użytkowników; to jest podstawowa zasada.”
W mediach społecznościowych i oficjalnych komunikatach (także tych w stylu oszczędnym jak bigos schabowy) przewija się stały motyw: firmy odpowiedzialne za dane osobowe zwykłych ludzi nie mogą sobie pozwolić na lekkomyślność. Takie podejście wydaje się uczciwe – przecież żadna firma nie powinna nagle zmieniać swojej polityki wyłącznie pod naciskiem potencjalnego przeciwnika w sądzie, nawet tak potężnego, jak znane amerykańskie medium.
OpenAI deklaruje, że, choć podporządkuje się nakazowi sądowemu, dane zostaną zabezpieczone, a dostęp do nich otrzyma jedynie ścisła, audytowana grupa prawników. To raczej minimalny ukłon w stronę Coretety ChATGPTU Użytkowników.
Szczerze? Dla mnie ta postawa jest symptomatyczna dla firm, które dorosły do roli poważnego gracza globalnej skali. Ochrona danych konsumenta przestaje być dodatkiem do regulaminu, a staje się sercem działalności — i bardzo dobrze.
Co na to New York Times?
Warto zaznaczyć, że jak dotąd New York Times nie udzielił bezpośredniego komentarza dotyczącego najnowszej rundy wymiany argumentów. Redakcja ogranicza się do oficjalnych oświadczeń, w których podkreśla, że wykorzystanie treści bez stosownej licencji narusza interes wydawnictwa, dziennikarzy i (w domyśle) czytelników. Znając życie, temat powróci jeszcze nie raz niczym bumerang, choćby w kontekście kolejnych procesów.
Pytani o motywy, prawnicy „Timesa” powołują się na ideę równości wobec prawa: skoro artykuły są chronione, a ktoś korzysta z nich virtualnie „pod stołem”, autorzy powinni domagać się sprawiedliwości. Przepisy przepisami, ale praktyka to już, jak wszyscy wiemy, zupełnie inna para kaloszy.
Chłodna kalkulacja: Co dalej z przechowywaniem danych użytkowników?
Bezpieczeństwo danych zakładników konfliktu
- Dane użytkowników mają być przechowywane w sposób zaszyfrowany.
- Tylko audytowany zespół prawny i bezpieczeństwa OpenAI uzyskuje wgląd do logów.
- Firma deklaruje pełną zgodność z obowiązującymi przepisami o ochronie danych osobowych.
- Przechowywanie danych ma mieć charakter tymczasowy, związany wyłącznie z wymogami sądu.
Niemniej jednak, sama obecność takiej ilości danych w pamięci serwerów martwi niejednego prawnika czy aktywistę od dbałości o prywatność. Muszę dodać z własnego doświadczenia, że nawet najnowocześniejsze systemy bezpieczeństwa nie są optymalną gwarancją bezpieczeństwa — należy kierować się zasadą ograniczonego zaufania, zwłaszcza przy tak masowych operacjach.
Szeroki kontekst: regulacje globalne, RODO i przypadek włoski
W samej Unii Europejskiej już w 2023 r. można było dostrzec, jak mocno ustawodawcy przyglądają się gigantom AI. Włoski organ Garante był jednym z pierwszych, który zadziałał zdecydowanie, gdy pojawiły się zarzuty o nielegalne wykorzystywanie danych konsumentów – doprowadzono wtedy do czasowego zawieszenia ChatGPT we Włoszech.
OpenAI musiało wtedy wdrożyć nowe rozwiązania: umożliwić użytkownikom zgłaszanie żądań o usunięcie danych oraz być bardziej transparentnym w zakresie tego, jakie informacje system uczy się gromadzić. Można powiedzieć, że wywołało to efekt domina — kolejne kraje zaczęły pilniej sprawdzać, czy ich obywatele są bezpieczni w nowej cyfrowej rzeczywistości.
Dla osób pracujących w marketingu czy obsłudze klienta (a wierzę, że takich, jak my, jest tu sporo), ta wrażliwość na RODO to codzienność — zresztą nie bez powodu, bo potencjalne kary za naruszenia bywają wręcz astronomiczne.
Najświeższe kontrowersje: halucynacje AI i niemoc w wyjaśnianiu źródeł informacji
- W maju 2025, grupa noyb zarzuciła AI generowanie nieprawdziwych informacji o użytkownikach (tak zwane „halucynacje”).
- Brak możliwości rzetelnej weryfikacji źródła wygenerowanej treści traktowany jest jako naruszenie RODO.
- OpenAI wciąż zmaga się z pytaniem: jak zapewnić pełną przejrzystość, skoro model nie archiwizuje jednoznacznych ścieżek powstawania odpowiedzi?
Sam miałem okazję testować, jak GPT potrafi niekiedy „popłynąć” z interpretacją faktów. To taki cyfrowy odpowiednik bacy na hali: czasem prawdę powie, czasem bajdy sprzeda — trudno rozstrzygnąć bez konfrontacji ze źródłem.
Znaczenie sporu dla zwykłych użytkowników — czy powinieneś się martwić?
Czy twoje rozmowy mogą trafić na biurko prawnika?
- Jeśli korzystasz z wersji Enterprise, Edu lub API z wyłączoną retencją — obecny wyrok cię nie dotyczy.
- Pozostali korzystający z ChatGPT (Free, Plus, Pro, Teams, standardowe API) — ich dane technicznie mogą być przechowywane przez okres wymagany przez sąd.
Nie sposób ukryć, że ciarki potrafią przejść po plecach, gdy wyobrazisz sobie własne żarty czy intymne pytania zapisane gdzieś w archiwum korporacji. To raczej nie powód do paniki, bo wycieki w takiej sytuacji nie są prawdopodobne, ale poczucie niepewności pozostaje. Właściwie, mogę przyznać ze swojego podwórka: im więcej automatyzacji, tym mniejsze pole na „ślepe punkty” – skoro wszystko jest gdzieś zapisane, ryzyko wzrasta.
Jak chronić swoją prywatność korzystając z AI?
- Zawsze sprawdzaj politykę prywatności narzędzi, z których korzystasz.
- W miarę możliwości używaj opcji anonimizacji lub pracuj w trybie „incognito”.
- Nie podawaj wrażliwych danych podczas rozmowy z chatbotem.
- Dla firm – wybierz wersję Enterprise lub API, oferujące minimalizację logowania danych.
- Przypomnij sobie, ile razy pisałeś coś z rozpędu — lepiej zastanowić się dwa razy, zanim klikniesz „wyślij”.
W skrócie: na zdrowy rozsądek opłaca się mieć nawyk „cyfrowej ascezy”, bo jak mawiają — przezorny zawsze ubezpieczony.
Automatyzacje biznesowe a bezpieczeństwo — jak my to widzimy
Jako osoba kreskowo związana z wdrażaniem automatyzacji AI (czy to przez make.com, czy n8n), wiem z praktyki, że każda integracja wymaga zaufania. To zaufanie w kontekście tego sporu wystawione jest na próbę.
Pracując z partnerami biznesowymi często spotykam się z pytaniami:
- Czy automatyzacje gromadzą dane, których nie powinny?
- Czy moje firmowe dane nie zostaną użyte do trenowania kolejnych modeli?
- Jak długo przechowywane są wyniki rozmów lub zapytań?
Najważniejsze, co doradzam klientom (i sam przestrzegam tej zasady): integruj narzędzia tylko tak, aby nie naruszały lokalnych przepisów o ochronie danych. Zawsze pilnuj, żeby operatorzy automatyzacji mieli pełną świadomość, jaka informacja płynie przez łańcuch procesów. Technologia daje ogromne możliwości, ale — jak mawiał mój dziadek — „kij ma dwa końce”, trzeba więc dmuchać na zimne.
Perspektywa legislacyjna — czy AI w perspektywie 2025 roku stanie się bezpieczniejsze?
Obserwując ruchy regulatorów, trudno oprzeć się wrażeniu, że zmierzamy w stronę coraz większego „uszczelniania” praktyk związanych z przetwarzaniem informacji przez AI. Każdy większy spór — ilu ludzi, tyle opinii — ale prawo zaczyna powoli nadążać za realiami nowoczesnego rynku.
Trzeba liczyć się z:
- Kolejnymi sprawami sądowymi, które mogą jeszcze rozbudować standardy ochrony danych.
- Wzrostem świadomości społecznej dotyczącej cyfrowej prywatności — nie tylko „tam na Zachodzie”, ale i w Polsce.
- Nowymi narzędziami zapewniającymi większą kontrolę użytkowników nad własnymi danymi.
Z mojej strony, a mam już trochę siwych włosów od tej branży, przewiduję solidną rewolucję nie w rozwiązaniach technologicznych, ale raczej w papierologii — regulaminy, klauzule, systemy audytowe będą coraz bardziej wymagające. Na szczęście, zdrowa konkurencja w tej sferze wyjdzie nam wszystkim na zdrowie.
Czego nauczy nas ta batalia? Kilka refleksji na koniec
- Nie istnieje „magiczna tarcza” zabezpieczająca dane na wieczność — każda, nawet największa firma technologiczna, musi liczyć się z oczekiwaniami regulatorów i użytkowników.
- Gdy korzystasz z nowoczesnych narzędzi — miej oczy szeroko otwarte, a serce spokojne, jeśli wybierasz wersje z minimalną retencją danych.
- Prawo nie nadąża za technologią, ale biegnie coraz szybciej — spory, jak OpenAI kontra New York Times, są potrzebne niczym szczepionka na złudzenia o cyfrowej prywatności.
- Firmy (takie jak OpenAI) będą musiały nabrać nowego rodzaju pokory wobec swoich klientów — przejrzystość stanie się walutą zaufania.
- Dla użytkowników, to sygnał, by angażować się bardziej świadomie w cyfrową rzeczywistość i wybierać narzędzia najlepiej chroniące ich interesy.
Na koniec — pisząc ten tekst, przypomniałem sobie, jak parę lat temu branża marketingowa obudziła się po wprowadzeniu RODO z poważnym bólem głowy, ale ostatecznie wszyscy wyszliśmy na swoje, bo rynek okrzepł. Teraz historia się powtarza, choć w nieco innym garniturze. Każdy krok w stronę większej ochrony praw użytkownika to krok we właściwym kierunku. Obyśmy tylko nie przesadzili z „przykręcaniem śruby”, bo bez pewnej odrobiny wolności – nie da się tworzyć, rozwijać i korzystać z dobrodziejstw technologii.
Jeśli masz pytania dotyczące automatyzacji, wdrożeń AI lub przetwarzania danych w twojej firmie — śmiało, odezwij się do nas. Wierzę, że razem znajdziemy właściwą drogę pomiędzy młotem prawa a kowadłem innowacyjności.
Źródło: https://x.com/OpenAI/status/1930784962489536628